Kolarskie pokolenie lat siedemdziesiątych
straciło wielkiego, zuchwałego bojownika
Dzielni chłopcy z maja 1970: Ryszard Szurkowski (od lewej), Zenon Czechowski, Zygmunt Hanusik. Cmentarz Osobowicki we Wrocławiu, 28 września 2013.
Ryszard Szurkowski, Zenon Czechowski, Zygmunt Hanusik, Wojciech Matusiak, Andrzej Kaczmarek, Zbigniew Krzeszowiec i Krzysztof Stec jechali w Wyścigu Pokoju w roku 1970. Tworzyli niezapomnianą siódemkę, która na trasie liczącej 1976 km, z Pragi przez Warszawę do Berlina, nie miała sobie równych. Wygrali wyścig indywidualnie (Ryszard Szurkowski) i drużynowo.
Był maj roku 1970, kiedy triumfowali w mocno odmłodzonym składzie, gdy trener Henryk Łasak zdecydował się na odważne powołanie aż trzech debiutantów: Kaczmarka, Krzeszowca i Matusiaka.
Maj 1970 przyjmuję jako początek wielkich sukcesów polskiego kolarstwa, jako datę, od której rozpoczęły się wielkie wyczyny Ryszarda Szurkowskiego, Janusza Kowalskiego, Stanisława Szozdy i innych polskich mistrzów szosy.
W następnych latach polscy kolarze wojowali z sukcesami na całym świecie. Zdobywali medale na Igrzyskach Olimpijskich w Monachium (1972), na Mistrzostwach Świata w Barcelonie (1973), na Mistrzostwach Świata w Montrealu (1974), triumfowali w medialnym propagandowo do granic Wyścigu Pokoju, w innych wyścigach na różnych kontynentach.
Polskie kolarstwo pierwszej połowy lat siedemdziesiątych. Sport narodowy, sport z domieszką ideologii, sport ludzi ze wspaniałymi charakterami.
Moment refleksji o Stanisławie Szoździe: Krzysztof Wyrzykowski (od lewej - dziennikarz, znawca kolarstwa), Janusz Kowalski (mistrz świata z 1974 roku) i Zenon Czechowski (pięciokrotny uczestnik Wyścigu Pokoju). Wrocław, 28 września 2013.
Te charaktery pojawiały się na szosie w całym kraju. Chcieli być jak Stanisław Królak - triumfator Wyścigu Pokoju z roku 1956. Jego nazwisko było symbolem, rodzajem wyzwania dla 10-latka Ryszarda Szurkowskiego (rocznik 1946), dla Zenka Czechowskiego (też 1946), dla Stanisława Szozdy (1950), dla Janusza Kowalskiego (1952), dla dziesiątków i setek młodych ludzi, którym po nocach śnił się rower, sukces, bycie takim jak Królak. Reprezentantem Polski, triumfatorem Wyścigu Pokoju.
Pokolenie Ryszarda Szurkowskiego, Stanisława Szozdy, Janusza Kowalskiego, to pokolenie wspaniałych polskich kolarzy zwyciężało na drogach całego świata. Wyjechali ze swych wsi i miast, by na rowerach rozejrzeć się po Polsce i świecie, i by bezprzykładnie zwyciężać.
Pokolenie Rysia Szurkowskiego, on już na zawsze będzie największym polskim kolarzem, uczyniło w latach 1970-1974 z naszego kraju prawdziwą potęgę w amatorskim sporcie kolarskim.
Apogeum sukcesów polskiego kolarstwa szosowego. Rok 1974. Janusz Kowalski (od lewej - mistrz świata) , Ryszard Szurkowski (wicemistrz świata) i Stanisław Szozda (4. miejsce) wracają z Mistrzostw Świata w Montrealu. Lotnisko Okęcie w Warszawie.
Fot. archiwum Janusza Kowalskiego
Mieli wszystko do swej dyspozycji - wspaniałych trenerów, najlepsze rowery, dobre warunki treningowe, zapewniony udział w wyścigach na całym świecie - i potrafili to wykorzystać. Uczynili z kolarstwa rodzaj polskiej marki, znak triumfu i sukcesu.
W sobotę 28 września kolarska Polska, ta która kocha swych idoli z lat siedemdziesiątych, którzy wyciągali szlachetnie ludzi (kibiców) na ulice, pożegnała we Wrocławiu Stanisława Szozdę. Kolarza niesamowitego, zuchwałego, odpornego na ból, harcownika o husarskim temperamencie.
W sobotę Archikatedra wrocławska i Cmenatrz Osobowicki pękały w szwach. Stanisława Szozdę, który tworzył wielkość polskiego kolarstwa, przyszły wyprawić na ostatni etap jego ziemskiej drogi setki ludzi. Nie sposób ich wszystkich wymienić.
Wymienię tylko pięć nazwisk. Ryszard Szurkowski, Zenon Czechowski, Zygmunt Hanusik, Andrzej Kaczmarek i Wojciech Matusiak. To zwycięska piątka z 1970 roku, gdy Polska i Ryszard Szurkowski triumfowali indywidualnie i drużynowo w Wyścigu Pokoju. Od nich zaczęła się lawina sukcesów, grad medali, budowanie polskiej potęgi kolarskiej.
Chłopcy z maja 1970 nie zawiedli. W sobotni dzień, w samo południe, odprowadzali w ostatnią drogę młodszego kolegę. Jako kolarze, jako reprezentanci Polski, jako uczestnicy Wyścigu Pokoju, wiedzą az nadto dobrze, że oni, jak i Stanislaw Szozda wynieśli w swych czasach kolarstwo po wymiaru światowej potęgi.
Lata siedemdziesiąte XX wieku. Kolarze na medal - oczywiście złoty. Piłkarze Kazimierza Górskiego - na medal, prawie złoty. Lekkoatleci - na medal. Bokserzy Feliksa Stamma - na medal. Sukcesy sportowców sprzed prawie czterdzieści lat nadal działają na naszą zbiorową polską wyobrażnię.
Co zrobić? - pytam rząd i premiera Donalda Tuska - po jakie pieniądze sięgnąć?, by młodzi polscy kolarze mieli w warunkach kapitalizmu takie warunki, jakie mieli w latach siedemdziesiątych Ryszard Szurkowski, Stanisław Szozda, Janusz Kowalski, Zenon Czechowski, Czesław Lang i inni. Oto jest pytanie! Wcale nie retoryczne.
Piotr Kurek
|