Bal dolnośląskich kolarzy
Jan Brzeźny, Mieczysław Żelaznowski i Ryszard Szurkowski - filary kolarskiej potęgi Dolmelu Wrocław. Dolnośląski bal kolarzy, Wrocław - 14 stycznia 2017.
Fot. Piotr Kurek
Sto kilkadziesiąt osób bawiło się w nocy z soboty na niedzielę we Wrocławiu podczas balu dolnośląskich kolarzy. Nie zabrakło polskiego kolarza wszech czasów Ryszarda Szurkowskiego i innych znakomitości polskiej szosy. Były tańce, wspominki, nagrody, dobre jedzenie i wspólne zdjęcia.
Otrzymałem zaproszenie na to wydarzenie i z przyjemnością z niego skorzystałem. Tym bardziej, że Wrocław zawsze był mi bliski, emocjonalnie i duchowo, przez fakt, że mieszkałem w nim ponad siedem lat.
W maju 2016 sentymentalnie objeżdżałem na rowerze Wrocław.
Fot. archiwum Piotra Kurka
Jakie to były łata? Pierwsze powojenne, surowe, dramatyczne, zapamiętane przeze mnie na zawsze. Przyjechałem do Wrocławia z rodzicami we wrześniu 1945 roku, wyjeżdżałem z niego w kwietniu 1953, miesiąc po śmierci Stalina.
Wacław Skarul, Mieczysław Żelaznowski, Henryk i Paweł Charuccy (ojciec i syn).
Fot. Piotr Kurek
Ojciec był budowlańcem wysokiej klasy i w 1945 roku Polska i Wrocław potrzebowały takich fachowców. Odbudowywał ze zniszczeń wojennych największe tutejsze zakłady przemysłowe, jak choćby Pafawag. Najpierw naszym adresem była ulica Kręta w centrum miasta, następnie domek na Kozanowie - przy ulicy Dobrzańskiej 3.
Moja pierwsza szkoła w życiu - Szkoła Podstawowa na Pilczycach przy ulicy Krzysztofarskiej. I mój rower. Maj 2016.
Fot. archiwum Piotra Kurka
We Wrocławiu skończyłem pierwszy rok życia, tutaj nauczyłem się chodzić, rozpocząłem naukę we wzorcowej na tamte lata szkole podstawowej TPD na Pilczycach przy ulicy Krzysztofarskiej, tutaj nauczyłem się czytać po polsku i tutaj też po raz pierwszy w życiu zobaczyłem kolarzy. Tutaj też po pół roku obowiązku szkolnego zostałem przodownikiem nauki, a pióro za to osiągnięcie odbierałem wraz z innymi w Hali Ludowej.
Reprezentanci Polski stanęli na balu do wspólnej fotografii.
Fot. Piotr Kurek
Minęło ponad sześćdziesiąt lat od tych dni gdy sąsiadami rodziny Kurków na Kozanowie z jednej strony byłi Popowicze, z drugiej Nalewajkowie. Polski żywioł ze wschodu mieszał się z ludźmi z Wielkopolski, Mazowsza, z zagranicy. Jedni opowiadali drugim o sobie, uczyli się zasad zgodnego życia. Tworzyła się w tym miejscu nowa społeczność.
Mój dom rodzinny - Wrocław, ul. Dobrzańska 3. Mieszkałem w nim do kwietnia 1953 roku.
Fot. Piotr Kurek
Tu, na Dolnym Śląsku i w okolicy, rodzili się najlepsi polscy kolarze: Ryszard Szurkowski, Jan Brzeźny, Jan Jankiewicz, Jan Faltyn, Janusz Kierzkowski, Tadeusz Mytnik, Zdzisław Wrona. Do Wrocławia ciągnęli przez lata ludzie, którzy pokochali rowery i sportowe ściganie, jak choćby Henryk Charucki z Podlasia.
W maju 2016 jadę w stronę Kozanowa.
Fot. archiwum Piotra Kurka
W sobotę wieczorem we wrocławskim Centrum Kultury Agora przy ulicy Serbskiej podczas balu stanęło do wspólnej fotografii kilkunastu reprezentantów Polski w kolarstwie z najwybitniejszym z nich Ryszardem Szurkowskim.
Moi towarzysze balu kolarzy.
Fot. Piotr Kurek
Pan Rysiu dwa dni wcześniej ukończył 71 lat, jest nadal w znakomitej formie sportowej. Podobnie dzielnie się trzyma Mieczysław Żelaznowski - twórca kolarskiej potęgi Dolmelu, 18 kwietnia kończy 80 lat i już zapowiada godne tej rocznicy urodziny.
Wrocław w dniu balu - 14 stycznia 2017.
Fot. Piotr Kurek
Jan Jankiewicz, kolarski wicemistrz świata z 1979 roku w Valkenburgu, brylował na parkiecie z żoną Marzeną a w chwili przerwy pochwalił się, iż jego oczkiem w głowie jest 9-letnia wnuczka Nadia. Dorównywał mu tanecznie Zdzisław Komisaruk z żoną.
Pałac w Leśnicy, dokąd dojechałem w maju 2016 na rowerze.
Fot. Piotr Kurek
Bal dolnośląskich kolarzy. Wielu z nich przyjechało z zagranicy, jak choćby najstarszy z nich Bronisław Janicki - rocznik 1927. Trochę mieszka we Wrocławiu, trochę w Niemczech. Przy stole wspominał swą drogę do kolarstwa, do tytułu mistrza Polski na torze. Ireneusz Walczak przypominał, jak torował sobie drogę do tego, by być docenionym w Dolmelu.
W maju 2016 dojechałem na rowerze do szkoły, w której zaczynałem edukację.
Fot. archiwum Piotra Kurka
Wspominki, ale i liczenie tych, którzy już odeszli na zawsze. W roku ubiegłym Andrzej Serediuk, we wrześniu 2013 na osobowickim cmentarzu został pochowany niezapomniany Stanisław Szozda, jeszcze wcześniej Janusz Kierzkowski.
Następca Ryszarda Szurkowskiego na wrocławskim rynku. 14 stycznia 2017.
Fot. Piotr Kurek
Dolny Śląsk - ten region Polski dał naszemu kolarstwu wielu medalistów olimpijskich i mistrzostw świata. Przypomina o nich ładnie wydany kalendarz na rok 2017 (otrzymał go każdy uczestnik balu), a kolejne miesiące zdobią podobizny Ryszarda Szurkowskiego, Mai Włoszczowskiej, Dariusza Baranowskiego, Edwarda Barcika, Jana Faltyna, Jana Jankiewicza, Janusza Kierzkowskiego, Tadeusza Mytnika, Andrzeja Serediuka, Jana Smyraka, Stanisława Szozdy i Mariana Turowskiego.
Ulica Legnicka: po wojnie wąwóz ruin, dziś nowoczesna zabudowa.
Fot. Piotr Kurek
Byłem, jadłem, dobrym trunkiem życzyłem innym zdrowia, trochę tańczyłem. Ale najwięcej słuchałem. I choć, jak mi się wydaje, wiem sporo o kolarstwie i kolarzach, to jednak każde takie spotkanie ma swą wartość: kolejne informacje, wrażenia, spostrzeżenia.
Kolarze jak mało kto potrafią dobrze tańczyć.
Fot. Piotr Kurek
Do takich zaliczam działalność Stowarzyszenia Kolarzy Dolnośląskich, które pod wodzą Henryka Surmy zorganizowało kolejny taki bal. To już dziewiąty, za rok będzie jubileusz. To wielce pożyteczna inicjatywa, która pokazuje, że dawni mistrzowie szosy chcą się spotykać, powspominać, potwierdzić po latach, że zrobili coś dobrego (można napisać także wielkiego) dla Polski.
Jan Jankiewicz bodaj najlepiej tańczył na balu, na zdjęciu z żoną.
Fot. Piotr Kurek
Mieszkałem we Wrocławiu ponad siedem lat. Z dzieciństwa zapamiętałem rozwalony czołg w parku na Kozanowie, ulicę Legnicką jako jeden wielki wąwóz ruin. To miasto na zawsze jest mi bardzo bliskie. Odwiedzam je od czasu do czasu. W maju 2016 przez kilka dni sentymentalnie objeżdżałem na rowerze rodzinne strony - Kozanów, pobliskie Pilczyce, Leśnicę. Wczoraj przed balem przez kilka godzin zaglądałem tu i tam, by spojrzeć styczniowo na Wrocław.
Tutaj, w styczniu 1967, zginął Zbigniew Cybulski.
Fot. Piotr Kurek
To dziś bardzo piękne miasto, Europejska Stolica Kultury 2016. Po balu wracałem do Poznania pociągiem. Dworzec jest ładnie odnowiony a na peronie trzecim, gdzie wsiadałem do wagonu, przy schodach jest tablica przypominająca, że tutaj 50 lat temu (w styczniu 1967) zginął Zbigniew Cybulski - wybitny polski aktor.
Piotr Kurek
|