Janusz Kowalski o Wojciechu Walkiewiczu
Janusz Kowalski i Wojciech Walkiewicz. Kolarz i trener. Przyjaciele na dobre i na złe. Spotkanie przed pogrzebem Jana Magiery.
Fot. archiwum Janusza Kowalskiego
– Wiele mu zawdzięczam, do końca Jego dni byłem z Nim w serdecznym kontakcie - mówi Janusz Kowalski, szosowy mistrz świata z Montrealu w roku 1974, triumfator Tour de Pologne 1976. Wielkopolanin.
– Żył kolarstwem, to był jego żywioł. Miałem okazję poznać jako młody zawodnik Henryka Łasaka, Włodzimierza Gołębiowskiego i Wojciecha Walkiewicza. Ta trójka ludzi stanowiła władzę w Polskim Związku Kolarskim i budowała potęgę tego sportu w naszym kraju - wspomina Janusz Kowalski.
– Każdy z dawnych mistrzów szosy zetknął się z Wojciechem Walkiewiczem. Nie ma już wśród żyjących Ryszarda Szurkowskiego, Stanisława Szozdy, Zenona Czechowskiego, Zygmunta Hanusika. Wielcy polscy kolarze odeszli w minionych latach. Ja tak na dobrą sprawę poznałem Go w roku 1972 podczas Tour de Pologne. Miałem wówczas dwadzieścia lat. Chciałem być kolarzem i to wybitnym - kontynuuje opowieść Janusz Kowalski.
– W roku 1974 o składzie reprezentacji na Wyścig Pokoju zadecydował Wojciech Walkiewicz. Pojedzie Stanisław Szozda i obok niego reprezentanci LZS, bez Ryszarda Szurkowskiego. Szozda wygrał sześć etapów i indywidualnie imprezę, Polska - drużynowo. Byłem częścią tego świetnego teamu. W tym samym roku, na Mistrzostwach Świata w kolarstwie szosowym w Montrealu, otrzymałem zadanie od trenera Wojciecha: pilnować kolarzy ZSRR. Nie tylko je wykonałem, ale na finiszu byłem najlepszy: zostałem mistrzem świata - to także słowa Janusza Kowalskiego.
– Dbał o kolarzy, jak nikt inny. Był jak ojciec: opiekunem, doradcą. Szanował nas, my reprezentanci Polski - Jego. Stawiał na młode talenty. Zbudował tor kolarski w Pruszkowie, miał prestiż w międzynarodowych strukturach kolarstwa - Janusz Kowalski nie ma złych słów wobec człowieka, który w młodości był kolarzem, a później został trenerem i prezesem.
Do tych słów dokładam dwie sytuacje, których byłem świadkiem. W listopadzie roku 2016 na poznańskim cmentarzu na Górczynie kolarska Polska żegnała Zenona Czechowskiego. Był Ryszard Szurkowski, Zygmunt Hanusik, Zbigniew Krzeszowiec, Wojciech Matusiak, Andrzej Kaczmarek i inni. – Dziękujemy Tobie Kapitanie za wszystko! - rzekł wówczas Wojciech Walkiewicz.
Wcześniej, bo w marcu 2014, gdy w Mroczkowie Gościnnym żegnano Marka Galińskiego, tragicznie zmarłego kolarza MTB, gdy w ostatnią drogę odprowadzało go kilka kolarskich peletonów, na wiejskim cmentarzu najpiękniej w przejmującej ciszy zabrzmiał głos Wojciecha Walkiewicza. Choć wtedy już nie był prezesem Polskiego Związku Kolarskiego. Ale zawsze był słuchany i szanowany.
xxx
Pogrzeb Wojciecha Walkiewicza odbędzie się w najbliższy piątek, 21 lipca 2023, o godzinie 14:00 na cmentarzu w Laskach pod Warszawą.
Piotr Kurek
|