Jestes 44350767 gosciem na naszej stronie
Aktualizowano:
2025-11-04
Trudny maraton w ładnej okolicy
Dobry poziom sportowy rywalizacji
Rafał Chmiel na trasie międzychodzkiego maratonu MTB.
Fot. Piotr Kurek
Mariusz Gil wygrał niedzielny maraton MTB w Dormowie pod Międzychodem na najdłuższym dystansie - 44 kilometrów. Znakomity przed laty i obecnie kolarz, reprezentant Polski, praktycznie prowadził od startu do mety, stale zwiększając przewagę nad rywalami. Na końcowej kresce wyniosła ona jedną minutę 8 sekund nad Arturem Nowinką, drugim w klasyfikacji open.
– Byłem w tym tygodniu na rekonesansie trasy - mówił mi przed startem mieszkaniec Strzelec Krajeńskich. – Powiem krótko, zmęczyłem się dość mocno, co tylko świadczy o jej skali trudności - podkreślił.
Byłem w Dormowie, brałem udział w maratonie MTB. Przed startem Tadziu Jasionek zwrócił mi uwagę, że najtrudniejszy odcinek to ten między 7 a 9 kilometrem. To było ładne wzniesienie w lesie, które trzeba było objeżdżać - raz w górę, raz w dół - jak w klasycznym cross country. I w tym właśnie miejscu wyprzedził mnie Mariusz Gil (jechał już drugą rundę). Za nim podążał w stosunkowo niewielkiej odległości Artur Nowinka, dobry amator z Grodziska Wielkopolskiego.
A za nimi Jan Krukowski z Rzepnicy, jakby nie było tegoroczny mistrz Polski amatorów w maratonie MTB z Połczyna-Zdroju. I kolejno mijali mnie: Adrian Zimny, Paweł Grabowy, Rafał Chmiel, Tomasz Jaworski, Jan Łamaszewski, Karol Frydrych i Marek Ostrowski (czołowa dziesiątka) . Pierwszą panią, która mnie wyprzedziła była Maria Kreft z Rzepnicy, koleżanka Jana Krukowskiego, też mistrzyni Polski amatorów z sierpniowego Połczyna-Zdroju.
Prowadziłem tegoroczne Mistrzostwa Polski w maratonie MTB w Połczynie-Zdroju z mikrofonem w ręku. I w niedzielę liczyłem ilu ludzi z krajowego championatu przyjechało do Dormowa. Artur Nowinka, Jan Krukowski, jego koleżanka z Rzepnicy, Tomasz Jaworski ze Świnoujścia - też mistrz Polski masters, Arkadiusz Ostojski ze Strzelec Krajeńskich, Sławek Pituch.
Mówiąc jak najkrócej, dużo dobrych maratończyków pojawiło się pod Międzychodem, co świadczy o poziomie sportowym imprezy. Odbyła się ona po raz ósmy, z charytatywnym przesłaniem - pomoc dla 2-letniego Kacpra Szymanowskiego, po raz drugi w Dormowie.
Maraton został poprowadzony w ładnej okolicy.
Fot. Piotr Kurek
To ładne miejsce z jeziorem przy drodze i pagórkowatymi polami i lasami. – Wygrałem przed rokiem, dziś powtórzyłem swój sukces z 2024 - to słowa Mariusza Gila. Jakby nie patrzeć, wicemistrza świata U23 w kolarstwie przełajowym (rok 2004), czterokrotnego mistrza Polski elity w tychże przełajach, aktualnego mistrza świata mastersów. Postaci, która swą obecnością wyznacza poziom sportowej rywalizacji, ubogaca zawsze z kolegami ze Strzelec Krajeńskich Tomaszem Misjanem, Rafałem Chmielem, Arkadiuszem Ostojskim klimat i atmosferę zawodów.
Tak też i było w niedzielę w Dormowie. Zjechało się tutaj 350 osób spragnionych jazdy po nierównościach, polnych i leśnych drogach oraz ścieżkach. Było dużo amatorów, którzy po raz pierwszy spróbowali swych sił w takim wyzwaniu.
Też jechałem, też się mozoliłem na trudnej i urokliwej trasie. Po drodze robiłem zdjęcia, obserwowałem przebieg rywalizacji na Mega i z każdym kilometrem liczyłem swój dystans do mety. To był spory wysiłek. Zważywszy na to, że mam już 80 lat. I w Dormowie byłem najstarszym zawodnikiem.
Pierwszy maraton MTB jechałem wiosną 1997 w Riva del Garda (Włochy) - w Polsce tak na dobrą sprawę nikt ich jeszcze nie organizował. Dystans piccolo (Mini) pokonałem w dobrym czasie, mogąc jechać dalej na Mega. Rok później znów byłem w Dolomitach, także w roku 2000. W latach 2007-2017 przejechałem od startu do mety 47 maratonów Skandii i Czesława Langa, zawsze meldując się na końcowej kresce,
Po raz ostatni startowałem w maratonie MTB w lipcu 2017 w Krokowej blisko morza, też w imprezie Skandii i Czesława Langa. Padało przed startem, w trakcie jazdy i podczas dekoracji najlepszych zawodniczek i zawodników. Leżałem dwa razy na trasie, ale wchodziłem na podium. W nowej kategorii wiekowej, 70 lat i więcej, byłem trzeci za Eugeniuszem Bogdziewiczem z Gdańska (byłym kolarzem szosowym) i Stefanem Zawiszą z Potęgowa na Pomorzu. Były wówczas bardzo dobre nagrody i pocałunki hostess na nasze zabłocone policzki.
Maraton MTB Dormowo był zatem dla mnie sprawdzianem i testem siły, wytrzymałości i zdrowia 80-letniego faceta, który nie schodzi przez cały rok z roweru. I nie zamierza tego robić. Dopisałem zatem w niedzielę pod Międzychodem kolejny start do swej listy ponad 70 ukończonych maratonów MTB.
Mega - 44 km
1. Mariusz Gil, Strzelce Krajeńskie - 1:36:13
2. Artur Nowinka, Grodzisk Wielkopolski - 1:37:21
3. Jan Krukowski, Parchowo - 1:40:20
1. Maria Kreft, Parchowo - 2:00:26
2. Paulina Górniak, Międzychód - 2:13:26
3. Natalia Giszter, Oborniki - 2: 23:18
Sklasyfikowano na Mega 52 osoby
Mini - 24 km
1. Sławomir Pituch, Biesenthal - 0:56:55
2. Adam Sroka, Stary Dworek - 0:57:37
3. Michał Jarski, Sarbiewo - 0:57:31
1. Aleksandra Minge, Lwówek - 1:11:02
2. Katarzyna Dawidowicz, Bledzew - 1:19:04
3. Małgorzata Suchowera, Drezdenko - 1:19:45
Sklasyfikowano na Mini 158 osób
Na dystansie Fun (6 km) sklasyfikowano 142 osoby
Piotr Kurek
Dobry poziom sportowy rywalizacji
Mariusz Gil wygrał niedzielny maraton MTB w Dormowie pod Międzychodem na najdłuższym dystansie - 44 kilometrów. Znakomity przed laty i obecnie kolarz, reprezentant Polski, praktycznie prowadził od startu do mety, stale zwiększając przewagę nad rywalami. Na końcowej kresce wyniosła ona jedną minutę 8 sekund nad Arturem Nowinką, drugim w klasyfikacji open.
– Byłem w tym tygodniu na rekonesansie trasy - mówił mi przed startem mieszkaniec Strzelec Krajeńskich. – Powiem krótko, zmęczyłem się dość mocno, co tylko świadczy o jej skali trudności - podkreślił.
Byłem w Dormowie, brałem udział w maratonie MTB. Przed startem Tadziu Jasionek zwrócił mi uwagę, że najtrudniejszy odcinek to ten między 7 a 9 kilometrem. To było ładne wzniesienie w lesie, które trzeba było objeżdżać - raz w górę, raz w dół - jak w klasycznym cross country. I w tym właśnie miejscu wyprzedził mnie Mariusz Gil (jechał już drugą rundę). Za nim podążał w stosunkowo niewielkiej odległości Artur Nowinka, dobry amator z Grodziska Wielkopolskiego.
A za nimi Jan Krukowski z Rzepnicy, jakby nie było tegoroczny mistrz Polski amatorów w maratonie MTB z Połczyna-Zdroju. I kolejno mijali mnie: Adrian Zimny, Paweł Grabowy, Rafał Chmiel, Tomasz Jaworski, Jan Łamaszewski, Karol Frydrych i Marek Ostrowski (czołowa dziesiątka) . Pierwszą panią, która mnie wyprzedziła była Maria Kreft z Rzepnicy, koleżanka Jana Krukowskiego, też mistrzyni Polski amatorów z sierpniowego Połczyna-Zdroju.
Prowadziłem tegoroczne Mistrzostwa Polski w maratonie MTB w Połczynie-Zdroju z mikrofonem w ręku. I w niedzielę liczyłem ilu ludzi z krajowego championatu przyjechało do Dormowa. Artur Nowinka, Jan Krukowski, jego koleżanka z Rzepnicy, Tomasz Jaworski ze Świnoujścia - też mistrz Polski masters, Arkadiusz Ostojski ze Strzelec Krajeńskich, Sławek Pituch.
Mówiąc jak najkrócej, dużo dobrych maratończyków pojawiło się pod Międzychodem, co świadczy o poziomie sportowym imprezy. Odbyła się ona po raz ósmy, z charytatywnym przesłaniem - pomoc dla 2-letniego Kacpra Szymanowskiego, po raz drugi w Dormowie.
To ładne miejsce z jeziorem przy drodze i pagórkowatymi polami i lasami. – Wygrałem przed rokiem, dziś powtórzyłem swój sukces z 2024 - to słowa Mariusza Gila. Jakby nie patrzeć, wicemistrza świata U23 w kolarstwie przełajowym (rok 2004), czterokrotnego mistrza Polski elity w tychże przełajach, aktualnego mistrza świata mastersów. Postaci, która swą obecnością wyznacza poziom sportowej rywalizacji, ubogaca zawsze z kolegami ze Strzelec Krajeńskich Tomaszem Misjanem, Rafałem Chmielem, Arkadiuszem Ostojskim klimat i atmosferę zawodów.
Tak też i było w niedzielę w Dormowie. Zjechało się tutaj 350 osób spragnionych jazdy po nierównościach, polnych i leśnych drogach oraz ścieżkach. Było dużo amatorów, którzy po raz pierwszy spróbowali swych sił w takim wyzwaniu.
Też jechałem, też się mozoliłem na trudnej i urokliwej trasie. Po drodze robiłem zdjęcia, obserwowałem przebieg rywalizacji na Mega i z każdym kilometrem liczyłem swój dystans do mety. To był spory wysiłek. Zważywszy na to, że mam już 80 lat. I w Dormowie byłem najstarszym zawodnikiem.
Pierwszy maraton MTB jechałem wiosną 1997 w Riva del Garda (Włochy) - w Polsce tak na dobrą sprawę nikt ich jeszcze nie organizował. Dystans piccolo (Mini) pokonałem w dobrym czasie, mogąc jechać dalej na Mega. Rok później znów byłem w Dolomitach, także w roku 2000. W latach 2007-2017 przejechałem od startu do mety 47 maratonów Skandii i Czesława Langa, zawsze meldując się na końcowej kresce.
Po raz ostatni startowałem w maratonie MTB w lipcu 2017 w Krokowej blisko morza, też w imprezie Skandii i Czesława Langa. Padało przed startem, w trakcie jazdy i podczas dekoracji najlepszych zawodniczek i zawodników. Leżałem dwa razy na trasie, ale wchodziłem na podium. W nowej kategorii wiekowej, 70 lat i więcej, byłem trzeci za Eugeniuszem Bogdziewiczem z Gdańska (byłym kolarzem szosowym) i Stefanem Zawiszą z Potęgowa na Pomorzu. Były wówczas bardzo dobre nagrody i pocałunki hostess na nasze zabłocone policzki.
Maraton MTB Dormowo był zatem dla mnie sprawdzianem i testem siły, wytrzymałości i zdrowia 80-letniego faceta, który nie schodzi przez cały rok z roweru. I nie zamierza tego robić. Dopisałem zatem w niedzielę pod Międzychodem kolejny start do swej listy ponad 70 ukończonych maratonów MTB.