Mariusz Gil wygrywa w Sulechowie
Mariusz Gil wygrywa w Sulechowie przed Kacprem Fiszerem i Markiem Konwą.
Fot. Piotr Kurek
Mariusz Gil wygrał dzisiejszy wyścig elity w Sulechowie podczas drugiej edycji cyklu Grand Prix Kaczmarek Electric. Strzelczanin dzielnie pedałował w trzyosobowym odjeździe i na ostatnich kilkuset metrach objechał rywali: drugiego na mecie Kacpra Fiszera i utytułowanego Marka Konwę, który był trzeci.
To był drugi dzień sulechowskich zmagań kolarzy górskich. Dziś do pokonania był dystans około 50 kilometrów. Na starcie pojawili się znani zawodnicy: Marek Konwa, Mariusz Gil, Andrzej Kaiser, jak również wielu stałych uczestników maratonów MTB spod znaku Kaczmarek Electric, którzy upodobali sobie jazdę na dłuższych dystansach.
– W przeszłości wiele razy startowałem w sulechowskim maratonie MTB - mówił po zakończeniu wyścigu Mariusz Gil, były reprezentant Polski w kolarstwie przełajowym. – I wiele razy dopadał mnie tutaj pech. Trzy lata temu prowadziłem solo, miałem pewną wygraną... I gdzieś około trzech kilometrów przed metą na coś najechałem i w tylnej oponie zeszło powietrze. Pozostał tylko marszobieg i żal, że nie wygrałem.
– Gdzieś w okolicy 6-7 kilometra odjechaliśmy reszcie zawodników - relacjonował przebieg zmagań Marek Konwa, dla którego był to pierwszy start w wyścigu od połowy marca, gdy wybuchła epidemia koronawirusa. – Kacper Fiszer i Marek Konwa jechali niezwykle dynamicznie, jakby płynęli po nierównościach - to słowa Mariusza Gila. I dodaje: – Ja ze swej strony też przykładałem się do tego, by z kilometra na kilometr rosła przewagą nad resztą. Zyskiwaliśmy nad innymi nie na podjazdach, a technicznych singlach. W końcówce zachowałem zimną krew i z przedostatniego zakrętu wyszedłem jako pierwszy, na następnym poprawiłem i wygrałem z czego się bardzo cieszę - podkreślał zwycięzca, wicemistrz świata młodzieżowców w kolarstwie przełajowym z roku 2004.
Marek Konwa był trzeci na mecie, ale nie ukrywał, że od trzech miesięcy mało trenuje. Zajmuje go troska o żonę, która doznała obrażeń w dramatycznym wypadku w dniu 1 czerwca tego roku (wspólnie z Ritą Malinkiewicz), gdy na obie panie jadące na rowerach wjechała samochodem nieostrożna kobieta. – Kilka godzin dziennie zajmuje mi rehabilitacja Kasi, nie mam czas na rower. Do Sulechowa, na rodzimą Ziemię Lubuską, przyjechałem z prawdziwą przyjemnością. Stan zdrowia żony się poprawia, jestem dobrej myśli - nie krył prawdy o czasie, który minął od wybuchu epidemii koronawirusa i dnia wypadku na drodze dwóch pań nasz bardzo utytułowany kolarz, olimpijczyk z Londynu i wicemistrz świata MTB młodzieżowców.
Drugi na mecie był Kacper Fiszer z podleszczyńskiego Łoniewa, który w tym roku robi duże postępy w sportowej rywalizacji.
Elita mężczyzn - pierwsza dziesiątka
1. Mariusz Gil - 1:54:28
2. Kacper Fiszer - 1:54:29
3. Marek Konwa - 1:54:29
4. Krzysztof Krzywy - 1:58:39
5. Piotr Krawczyk - 2:00:26
6. Andrzej Kaiser - 2:02:02
7. Grzegorz Grabarek - 2:04:53
8. Jędrzej Borowski - 2:08:37
9. Andrzej Jackowski - 2:27:33
10. Łukasz Sędłak - 2:32:22
Wśród elity kobiet triumfowała pewnie Marlena Droździok przed Darią Kasztaryndą i Magdaleną Płachecką (trzy panie sklasyfikowane).
Zwycięzcy w kategoriach: K3 - Katarzyna Dąbrowicz, M1 - Mateusz Flejszer, M2 - Michał Górniak, M3 - Janusz Put, M4 - Sebastian Rengert (Niemcy/Cottbus), M5 - Mariusz Chyła, M6 - Jan Zozuliński, branźa elektrotechniczna - Michał Siodła.
W sobotę w Sulechowie ścigało się na trasie Mini (27 km) prawie 200 osób, dziś 119 na Mega (49 km). W te dwa dni było dużo radości z kolarskiego spotkania, ze sportowej rywalizacji, z udanie przeprowadzonej imprezy (przy zaostrzonych normach sanitarnych) przez firmę Kaczmarek Electric przy wsparciu władz miasta, miejscowego Ośrodka Sportu i Rekreacji oraz tutejszych fanów MTB spod znaku Bikesul.
Byłem w sobotę, byłem i dziś w Sulechowie. Miło było prowadzić imprezę przez dwa dni z mikrofonem w ręku w mieście, gdzie jest dobry klimat dla sportu i rowerów. Miałem okazję do wielu rozmów, nie tylko z Markiem Konwą i Mariuszem Gilem oraz burmistrzem Wojciechem Sołtysem i dyrektorem Łukaszem Duchem. Ich wspólny mianownik brzmi: nie poddajemy się epidemii, robimy swoje (trenujemy i się ścigamy), spotykamy się wzajemnie z dużą serdecznością ładnie spędzając czas.
Piotr Kurek
|