Przejechać Amerykę na rowerze
Joanna Balawajder w swoim żywiole podczas organizacji maratonów MTB z cyklu Kaczmarek Electric.
Fot. archiwum Joanny Balawajder
– Marzę o tym, by przejechać Stany Zjednoczone na rowerze, od Kalifornii po wschodnie wybrzeże USA. To dystans prawie pięciu tysięcy kilometrów. Myślę, że dam radę. Może już w przyszłym roku - mówi Joanna Balawajder, zielonogórzanka, entuzjastka kręcenia na dwóch kółkach, koordynatorka prestiżowego cyklu Grand Prix Kaczmarek Electric MTB.
Pani Joanna była w Ameryce w roku ubiegłym. Przez kilkanaście dni wspierała Krzysztofa Fechnera, ultrakolarza z Zielonej Góry, w jego rowerowym zmaganiu od Kalifornii do wschodniego wybrzeża właśnie. – Krzysztof dał radę pokonać w wyznaczonym terminie trasę 4800 kilometrów. Byłam w 9-osobowym teamie towarzyszącym polskiemu mocarzowi długich tras. On naciskał na pedały przez ponad 22 godzin dziennie, a nasz team dbał aby niczego mu nie zabrakło. I przyglądałam się uważnie Stanom Zjednoczonym - mówi.
Joanna Balawajder na trasie Race Around Poland 2024.
Fot. archiwum Joanny Balawajder
– Nie będę ukrywać, urzekła mnie Ameryka, przez którą jechaliśmy. Góry Skaliste, kanion Kolorado, wiele innych miejsc. Ten olbrzymi kraj dzień po dniu pokazywał nam swą wielkość i urodę. I miejsca nadzwyczajne. Jechałam w samochodzie i tej perspektywy patrzyłam na Stany Zjednoczone - podkreśla Pani Joanna.
Nie miała jeszcze czterech lat, gdy nauczyła się samodzielnie pedałować na rowerze, na rowerku. – To był dziecięcy "Reksio" lub inne "Bobo". Mały rowerek w ładnych kolorach. Te pierwsze metry bez wsparcia rodziców pokonywałam na zielonogórskim Chynowie. Szło mi dobrze, bez upadków i bez płaczu - wspomina koniec lat 80-tych XX wieku.
Pani Joanna w tym roku startowała w morderczym wyścigu przez Polskę. To był Race Around Poland o długości 3600 kilometrów, który trzeba było pokonać w dwanaście dni. Zrobiła to, dojechała do mety i została mistrzynią świata w ultramaratonie, gdyż ta impreza miała taką rangę.
Oni, Robert Suszczyński (z lewej) i mąż Rafał Balawajder, wspierali dzielną kolarkę na trasie wokół Polski.
Fot. archiwum Joanny Balawajder
Jest koniec roku 2024 i Pani Joanna pamięta czas sprzed dwudziestu lat. Była wówczas studentką Akademii Rolniczej w Poznaniu i wystartowała w wyścigu na Morasku, gdzie odbywały się Dni Sportu UAM. Zachęciła ją do tego Karolina Dopierała, nauczyciel akademicki AR, aktywna rowerowo w turystycznych jazdach oraz startująca także w w zawodach MTB. – To był mój początek poważnej przygody z rowerami i kolarstwem - sięga pamięcią do czasu sprzed 20 lat.
– Z tamtego czasu pamiętam kilka osób ze środowiska studenckiego, które aktywnie ścigały się nie tylko w akademickich zawodach kolarstwa górskiego na Morasku i poznańskiej Cytadeli. – Mateusz Nowicki, też z AR (obecnie Uniwersytet Przyrodniczy), studiował leśnictwo i był bardzo zaangażowanym kolarzem amatorem. To także Aleksander Dorożała, czy też Bartosz Gogolewski z Politechniki Poznańskiej. Miałam wówczas Treka, rower górski, i na nim zaczynałam przygodę z rywalizacją sportową.
Pierwszy sukces odniosła w letni czas w Szklarskiej Porębie podczas Festiwalu Rowerowego. Później przyszły następne wygrane. Pierwszą ekipą, z którą się związała był MTB Team Żary. Kolejnym poznański Corratec Team, w barwach którego startowali, między innymi, Mariusz Gil, Andrzej Kaiser, Tadeusz Korzeniewski, Andrzej Kaczmarek (trzykrotny uczestnik Wyścigu Pokoju) oraz wielu innych amatorów.
Wielka radość: Krzysztof Fechner przejechał Stany Zjednoczone z zachodu na wschód. Dzielny kolarz i ekipa wspierająca.
Fot. archiwum Joanny Balawajder
Był to czas, gdy w ciągu roku startowała w około dwudziestu zawodach. Przede wszystkim w maratonach MTB. W którymś momencie postanowiła spróbować swych sił na szosie, zmieniając barwy teamu na zielonogórski Seven Perceptus Team. Początek był wielce obiecujący, więc z ochotą wystartowała w kolejnych wyścigach, szczególnie tych organizowanych na Dolnym Śląsku. Dwa lata temu zdecydowała się na długą jazdę rowerową. I w dwóch następnych sezonach dokładała do swego cv kolejne ukończone wyścigi długodystansowe.
W tych jazdach na szosie, krótszych i dłuższych, kończących się dojazdem na metę, pedałowaniem po sukces, odnajdujemy inspirację Krzysztofa Fechnera z Ziełonej Góry, jednego z rodzimych mocarzy ultrakolarstwa.
I kiedy przed rokiem Pan Krzysztof dostał imienne zaproszenie do USA na Race Across America, w teamie wspierającym znalazła się Joanna Balawajder. – Jechałam przez Amerykę, wspierałam zawodnika i zastanawiałam się już wówczas, czy mogłabym dać radę przejechać USA z zachodu na wschód. Przed rokiem było rozważanie, myślowa przymiarka do morderczego wysiłku, szacowanie swych sił.
Przyszedł lipiec 2024. Joanna Balwajder startuje w Race Around Poland. Dystans do pokonania 3600 kilometrów w 288 godzin. Trasa wiedzie dookoła naszego kraju. Zielonogórzanka przypina numer startowy 777 i jedzie, jedzie, jedzie... Przyjaciele i znajomi co rusz spoglądają na interaktywną mapę i widzą, że nasza Joanna się nie poddaje. Dzień 18 lipca jest dniem radości dla Pani Joanny oraz męża Rafała i Roberta Suszczyńskiego (wysokiego rangą strażaka z Gorzowa Wielkopolskiego), którzy asystowali dzielnej zawodnicze od startu do mety.
Są łzy radości, szampan smakuje jak nigdy, zaś najwyższe miejsce na podium i koszulka mistrzyni świata w ultrakolarstwie ma swą wymowę i znaczenie.
Jesienią na kilkanaście dni jedzie do Indii, gdzie Krzysztof Fechner podejmuje kolejne wyzwanie, tym razem w Race Across India. To jazda z Kaszmiru w stronę Oceanu Indyjskiego. Pani Joanna jest w 6-osobowym teamie wsparcia. Dobrego i skutecznego, gdyż zielonogórzanin dojeżdża do mety. I plasuje się na 2. miejscu w jeździe solowej.
Krzyszfof Fechner (w środku) po zakończeniu wyścigu w Indiach.
Fot. archiwum Joanny Balawajder
– Rok temu byłam w USA, teraz w Indiach. Dwa różne światy. Ultrakolarze pedałowali po głównej autostradzie Indii, gdzie miejscami musieli lawirować między krowami czy pojazdami, które jechały pod prąd. Urzekła nas serdeczność i gościnność mieszkańców Indii. Także znacznie niższe koszty jedzenia, pobytu i przejazdu samochodu towarzyszącego.
– Dwadzieścia lat temu, gdy byłam studentką, zaczynałem przygodę z rowerem. Kto mógł wówczas przewidzieć, że będę z rowerem na dłużej. I że zaangażuję się w długodystansowe wyzwania. Jedno (polskie) ukończyłam jako mistrzyni świata, dwa zagraniczne (USA i Indie) obserwowałam jako członek supportu Krzysztofa Fechnera, jadącego też po miejsca na podium. To wielce cenna nauka: o przygotowaniu fizycznym, o mentalnej sile woli, o odpoczynku, o jedzeniu, o nawadnianiu organizmu, o jakości roweru...
Joanna Balawajder na trasie wyścigu kolarskiego na Dolnym Śląsku.
Fot. archiwum Joanny Balawajder
– Teraz na poważnie myślę o przejechaniu Ameryki w kolejnej edycji Race Across America, czyli w roku 2025. W grę wchodzą dwa warianty: jazda w parze lub w czteroosobowym teamie (z dwoma Hindusami). Moja jazda to jedna sprawa, a druga to koszty takiego przedsięwzięcia, gdyż bilety lotnicze w obie strony dla mnie i ekipy wspierającej oraz koszty pobytu przez czas aklimatyzacji i jazdy dla prawie 10 osób są... duże, ale do zapłacenia.
Krzysztof Fechner przetarł swym wyczynem i wysiłkiem mocno drogę Polakom w międzynarodowych zmaganiach ultrakolarzy. I także potrafił zainteresować swym wyzwaniem liczne osoby prywatne i firmy, by wsparły, pomogły finansowo lub w inny sposób takie prawie ponadludzkie wyzwanie.
Fascynuje mnie ultrakolarstwo mówi Joanna Balawajder, rówieśniczka Mai Włoszczowskiej. Zielonogórzanka od roku 2017 jest koordynatorem prestiżowego cyklu Grand Prix Kaczmarek Electric MTB a od zeszłego roku koordynuje nowy gravelowy projekt Szutroza. Jest dobrym szeryfem w spódnicy, zarządza maratonami na rowerach górskich oraz na gravelach w trzech rejonach naszego kraju: na Dolnym Śląsku, w Lubuskiem i w Wielkopolsce. To osiem lat organizowania imprez na najwyższym poziomie sportowym. Prawie już stu.
Imponuje spokojem, rozwagą. Nigdy nie podnosi głosu. Umie rozwiązywać problemy szybko, zdecydowanie, z dużą kulturą osobistą. Z uśmiechem. Ma wokół siebie team dobrze zorganizowanych ludzi. Piszę te słowa, gdyż mam za sobą pięć lat dobrej współpracy z Panią Joanną jako spiker zawodów "Kaczmarka". Cieszy się uznaniem i szacunkiem władz samorządowych w zachodniej Polsce.
Teraz jako pierwszy informuję o jej planach, by zdobyć Amerykę na rowerze. Cóż, wypada tylko życzyć Pani Joannie, by zdrowie dopisało, by znaleźli się sponsorzy do sfinansowania ambitnego przedsięwzięcia, by Jej drugi kontakt z USA był zakończony sukcesem.
Piotr Kurek
|