
Mieszkam od dziesięcioleci w Poznaniu. I jeżdżę na rowerze. Z pasją i zaangażowaniem.
Mam swą ulubioną trasę. Kocham jej każdy metr, a liczy ona 5.400 metrów. To trasa Rusałka- Strzeszynek, Strzeszynek-Rusałka.
Ze Strzeszynka jedzie się szybciej, znacznie szybciej, bo jest wyżej położony niż jezioro Rusałka.

Przed laty na tej trasie, od zimy po jesień, był niewielki ruch. Dziś ta trasa pulsuje, żyje, tętni. Mówiąc w największym skrócie, mieszkańcy Poznania pokochali piasek i szutr tej drogi, jej skręty i zakręty. I niebezpieczny przejazd przez ulicę...
Rusałka-Strzeszynek, Strzeszynek-Rusałka. Magiczne kilometry poznańskich cyklistów. Do przejechania, do poznania, do sfotografowania.

Dziesiątki razy w roku ją pokonują. Zimą wolniej, latem szybciej. Mój rekord - 5,4 km w dziesięć minut i 47 sekund. Jest co jechać. W ostatnią niedzielę, 15 kwietnia, na tej magicznej trasie byłem dwa razy: po godzinie 15 i przed 20. Pięć godzin różnicy - i niesłabnący rytm cyklistów.

I ten wieczór w Strzeszynku, przy zachodzącym słońcu. |