Jest zodiakalnym Koziorożcem, urodził się 5 stycznia 1976 roku w Białymstoku. Umie planować cele i skutecznie je osiągać. Maciej Grabek, bo o nim mowa, już od kilku lat należy do najważniejszych organizatorów imprez kolarskich w Polsce.
W najbliższą niedzielę, 2 września, nad poznańskim jeziorem Malta odbędzie się ogólnopolski maraton na rowerach górskich. Wystartuje w nim wielu wspaniałych zawodników MTB, którzy będą mieli okazję poznać Gród Przemysła, jego okolice, także Macieja Grabka - kiedyś kolarza amatora, dziś człowieka biznesu.
Bardzo wcześnie nauczył się jeździć na rowerze. Ale przecież nie mogło być inaczej, gdyż jego ojciec Wiesław był kolarzem, później trenerem tej dyscypliny sportu. "Reksio" - to był ten pierwszy rowerek, potem miał do dyspozycji kolarzówkę - młodzieżówkę z kołami o średnicy 26 cali, z prostą kierownicą. Ten rower to była namiastka bike'a MTB, o którym nikt wtedy w Polsce jeszcze nie słyszał.
Rower i kolarstwo były w jego życiu od urodzenia. Jako dziecko przez wiele lat jeździł z ojcem na zgrupowania szosowców. Miał w tych latach styczność z naprawdę znakomitymi zawodnikami, ale nigdy nie myślał o tym, by podjąć obowiązek trenowania jazdy po drogach.
W wieku 10 lat zaczął uprawiać badminton w jednej z białostockich sekcji. Trenował przez 10 lat, startując w wielu zawodach rozgrywanych w naszym kraju. Serwis, smecz i wolej - to jego uderzenia, które pewną ręką wykonywał. Jego koledzy z tamtego okresu, przykładem niech będzie Robert Mateusiak, to olimpijczycy i zwycięzcy prestiżowych turniejów.
Rowerem zainteresował się na poważnie wtedy, gdy w sklepach sportowych naszego kraju pojawiły się pierwsze rowery górskie. I choć od tego czasu minęło już kilkanaście lat, pamięta doskonale, jak jeździł z Białegostoku do Warszawy, by oglądać Wheelery, Scotty i inne nieznane wówczas dla Polaków marki.
Wheeler - to był ten pierwszy wyśniony jego rower górski. Zbierał na niego, przysłowiowy grosz do grosza, przez prawie dwa lata. Zapłacił całe 3.850.000 złotych, a więc jeszcze przed denominacją z 1 stycznia 1995 roku (młodym ludziom przypominam, że wymieniono wówczas pieniądz w relacji 10000:1, czyli 10000 złotych odtąd warte było jedną złotówkę).
Ten Wheeler nie był jakimś specjalnym modelem, raczej jeden z podstawowych. Rama hi-ten, bez amortyzatora, na osprzęcie Shimano Exage 300EX. I ważył całe 18 kilogramów. Pierwszą jazdę na nim pamięta dokładnie, jakby miała miejsce niedawno. To była wyprawa na pobliski nasyp kolejowy i jazda na tzw. żółwia (przełożenie 1:1), próba wspięcia się na tory. W tamtym czasie nie były organizowane jeszcze w Polsce zawody MTB, więc przygoda Macieja Grabka z rowerem górskim polegała na eksploracji pobliskich lasów i puszczy.
W roku 1995 wystartował w pierwszych zawodach MTB. Było to w Warszawie, na Kopie Cwila. Jednym z jego konkurentów był Sławomir Barul, który rok później (1996) w Atlancie wraz z Markiem Galińskim reprezentował Polskę na Igrzyszkach Olimpijskich w nowej dyscyplinie sportowej - kolarstwie górskim. Maciej Grabek ten pierwszy swój start zapamiętał także z innego powodu - rowery innych zawodników były zdecydowanie lżejsze od jego Wheelera.
To doświadczenie pobudziło go do działania. Postanowił sam złożyć rower. I uczynił to na trzy tygodnie przed pierwszymi, historycznymi mistrzostwami Polski w kolarstwie górskim, które odbyły się w Krynicy. To był również Wheeler, ale chromo - molibden, miał piękną niklowaną ramę, manetki i przerzutki Deore STI. Ważył około 13 kg, nie miał amortyzatora, ale wtedy prawie nikt nie miał.
Ale miał zatrzaski. Oczywiście pierwsze 10 dni jazdy w SPD przypłacił wieloma upadkami i porwanymi spodenkami, ale było warto. W Krynicy Maciej Grabek zajął 13 miejsce na 50 startujących juniorów. Później miał wiele innych rowerów, które najczęściej budował według własnej koncepcji i możliwości finansowych. Zaczął coraz więcej trenować i jeździć na wyścigi.
Startował w wielu wyścigach, między innymi w serii zawodów MTB organizowanych przez Czesława Langa. Mieszkając jeszcze w Białymstoku pojechał na Festiwal Rowerowy do Szklarskiej Poręby, gdzie odbył się maraton MTB. Ten wyjazd zapamiętał na całe życie, gdyż 17 godzin spędził z rowerem w pociągu z Białegostoku do Szklarskiej Poręby. Po tej morderczej podróży wystartował w maratonie na najdłuższym dystansie i go wygrał. O całą długość roweru - z Mirosławem Bieniaszem. Było to w roku 1998.
Sukces odniósł w Szklarskiej Porębie w roku następnym i raz jeszcze w następnym. Były to lata, kiedy w Polsce nie było innych maratonów MTB, a do Szklarskiej Poręby przyjeżdżało ponad 600 zawodników.
Po tym pierwszym sukcesie przeniósł się do Jeleniej Góry i zaczął reprezentować barwy Śnieżki Karpacz, później CCC Piechowice. Około dwadzieścia razy stawał na podium - w rozmaitych wyścigach i maratonach MTB.
Absolwent Technikum Budowlano-Geodezyjnego w Białymstoku, studiował także 4 lata na Wyższej Szkole Zarządzania w tym mieście.
Od 2001 roku zorganizował w Polsce 51 maratonów na rowerach górskich. Ma spore doświadczenie organizacyjne w przeprowadzaniu zawodów MTB i wie doskonale o tym, że maratony winny być imprezami dla każdego: dla młodego człowieka i dla starszego również, dla pań i dla mężczyzn, dla początkujących i zaawansowanych kolarzy. Idea, która mu przyświeca, to to, by każda kolejna impreza łączyła elementy sportowej rywalizacji, rekreacji i najlepszego sposobu spędzenia wolnego czasu. Poza tym uważa, że rower - obok biegania - to najbardziej popularna forma ruchu.
W imprezach, które organizuje, biorą tysiące ludzi. Baza danych firmy Grabek Promotion obejmuje około 10.000 nazwisk. Wśród nich znajduje się 4-osobowa rodzina Głodkiewiczów z Nowego Targu i prezes Radia Eska Leszek Kozioł z Poznania. Są na niej bardzo licznie reprezentowani Wielkopolanie.
W 2001 roku wspólnie z Grzegorzem Golonko zorganizował pierwszy maraton MTB w Piechowicach - Górzyńcu. Dziś tu mieszka wspólnie z żoną Kingą (prawa ręka w prowadzeniu firmy) i dwójką dzieci: 9-letnim Erykiem i prawie 4-letnią Wiktorią.
Obecnie wie aż nadto dobrze, że te siedem lat pracy nie poszło na marne. Jest uznanym organizatorem imprez MTB, cenionym przez władze różnych miast i miasteczek, także przez startujących zawodników.
To Maciej Grabek, a nie kto inny, 19 sierpnia 2006 roku po raz pierwszy zorganizował maraton MTB w Poznaniu. W ogródku jordanowskim przy Drodze Dębińskiej zgromadziło się i wystartowało prawie 800 zawodników. Jechali w słońcu, jechali w stronę Wielkopolskiego Parku Narodowego i później wracali na metę. Jak choćby dwaj poznańscy dziennikarze - Roman Krzywiński i autor tych słów Piotr Kurek.
W tym roku w maratonie krakowskim, zorganizowanym przez firmę Grabek Promotion, wystartowało prawie 1400 osób. Było na co popatrzeć, było co podziwiać. Chciałoby się wierzyć, że 2 września nad poznańską Maltą ruszy na trasę ponad tysiąc pasjonatów MTB, w tym także prezydent miasta Ryszard Grobelny.
Maciej Grabek kocha rower, ale lubi pływać, jeździć na nartach, również biegać na nartach - do Jakuszyc ma kilkanaście kilometrów. Kiedyś, gdy mieszkał w Białymstoku i miał bliżej na Mazury, dużo czasu spędzał pod żaglami.
Lubi oglądać filmy w reżyserii Quentina Tarantino, słuchać muzyki zespołu U2. Jak każdy kolarz, uwielbia makaron, który potrafi na różne sposoby przyrządzić sam. W kuchni polskiej akceptuje prawie wszystko - od tatara po bigos i pierogi, we włoskiej - pasty, lazanie. Przed rokiem miał okazję spróbować tego, co jedzą Turcy - najbardziej do gustu przypadły mu pyszne, bardzo słodkie desery.
Maciej Grabek liczy, że 2 września 2007 roku nad poznańską Maltą będzie sportowo, rekreacyjnie, kolorowo. I że bariera tysiąca ludzi w maratonie MTB, w Grodzie Przemysła, zostanie przekroczona.
|