Jestes 43065122 gosciem na naszej stronie
Aktualizowano:
2025-03-17
Ryszard Pawlak nie żyje!
Był dobrym ojcem kolarzy
Ryszard Pawlak po raz ostatni publicznie z kolegami - kolarzami. Na zdjęciu ze Zdzisławem Obiegałą (z prawej). Poznań, 16 listopada 2024.
Fot. Piotr Kurek
Ryszard Pawlak nie żyje. Zmarł dzisiaj w godzinach południowych. Miał 83 lata. Przez ponad 60 lat związany był z kolarstwem, jako zawodnik, trener i człowiek rowerowego biznesu. Pod jego okiem uczyli się reguł pięknego sportu Janusz Kowalski, Tadeusz Krawczyk, Andrzej Kaczmarek, Zdzisław Obiegała, Artur Spławski i wielu, wielu znanych szosowców. Mówiąc najkrócej, był dobrym ojcem kolarzy.
Urodził się 12 września 1941 roku w Poznaniu, w samym jego centrum. U zbiegu ulic Gołębiej i Wrocławskiej. Pochodził z rodziny od zawsze osiadłej w Grodzie Przemysła. W 1956 roku Stanisław Królak, kolarz z Warszawy, wygrywa Wyścig Pokoju, zaś rok później - w czerwcu 1957 - prawie 16-letni wówczas Ryszard Pawlak rozpoczyna swoją przygodę z kolarstwem, przygodę trwającą całe jego życie.
– Miałem wówczas czeski rower marki "Eska". Nadawał się bardziej do jazdy turystycznej niż szosowego ścigania. Ale chciałem jeździć w klubie sportowym, z rówieśnikami. Tak trafiłem do silnego wówczas "Stomilu" Poznań, do jego sekcji kolarskiej - wspominał przed laty.
Jego trenerem był Jerzy Wielowiejski. Kolegami zaś rozpoczynającymi swą przygodę z szosą, wyścigami - podobnie jak on - byli Bogdan Wiśniewski, Andrzej Wiśniewski, Ryszard Wiza, Marian Sudoł, Jerzy Szopny, Włodzimierz Wawrzyniak, Jerzy Woźny, Franciszek Przecinkowski i Zbigniew Antoniewicz. Ten ostatni, jak nikt inny, potrafił centrować koła kolegom z zespołu.
Miejscem zbiórki na treningi była ulica Samuela Engla, skąd najczęściej ulicami Matejki, dalej Dąbrowskiego udawali się na ćwiczeniowe jazdy. W stronę Tarnowa Podgórnego. To była wówczas inna droga, ale jej poprzeczny kształt i konfiguracja, jak i kilometry - 18 km w jedną stronę - na całe życie zapadły w pamięci Ryszarda Pawlaka.
Rok 1957 to pierwsze wyścigi na szosie i pierwsze jego sukcesy. Pisały o nich wówczas poznańskie gazety, pozostały wycinki prasowe i zdjęcia. Wiele zdjęć. Jak choćby to z 1958 roku, gdy młody zawodnik jeżdżący już na rowerze "Bałtyk" (dostał od klubu) bierze udział w wyścigu na ówczesnej ulicy Marchlewskiego (obecnie Królowej Jadwigi), wjeżdżając zwycięsko na metę razem z Bogdanem Wiśniewskim.
Ryszard Pawlak uprawiał wyczynowo kolarstwo do 1966 roku. Ścigał się na drogach i szosach naszego kraju, ale i także Szwecji, Włoch, Francji, Holandii, Austrii, Niemiec, Ukrainy i Litwy. Poznał piękno tej dyscypliny sportu, ową magię sukcesu, gdy kołami swego roweru przejeżdża jako pierwszy linię mety.
W 1968 roku Ryszard Pawlak zabiera się za kolarską trenerkę - w "Stomilu" Poznań. I zajmuje się tym przez 19 lat, do 1987 roku. Pod jego okiem uczy się jazdy, wygrywania i przeżywania sukcesów wiele roczników młodych ludzi. Kiedy przed laty pytałem go ilu zawodników miał pod swym parasolem, odpowiadał jednoznacznie, że było ich łącznie około pięciuset. Andrzej Kaczmarek startował trzy razy w Wyścigu Pokoju, Zdzisław Obiegała - to inny wielki talent, podobnie jak Artur Spławski, Tadeusz Krawczyk (triumfator Tour de Pologne 1983), Jacek Świętek czy wielu, wielu innych. Jak choćby Roman Jaskuła, jak również dwóch wicemistrzów świata Piotr Dobraszak i Zbigniew Pięta. Także Janusz Kowalski na ostatnim etapie swej znaczonej tytułem mistrza świata (Montreal - 1974 rok) kariery.
Jako trener widział wiele wyścigów, w tym Igrzyska Olimpijskie w Moskwie w 1980 roku, gdzie Czesław Lang zdobył tytuł wicemistrza w wyścigu ze startu wspólnego - za Rosjaninem Siergiejem Suchoruczenkowem. – Nie zapomnę nigdy, gdy kolarzy pilnowali, ochraniali przed, w trakcie i po wyścigu - żołnierze uzbrojeni w słynne pistolety automatyczne AK-47. To był kontrast nie do zniesienia, święto kolarskiego sportu pod nadzorem karabinów - podkreślał.
Jako trener zwiedził kawał świata. Był w Stanach Zjednoczonych ze Zdzisławem Obiegałą i Januszem Kowalskim. Po tej wyprawie pozostały zdjęcia, jak choćby to z Ericem Haydenem - fenomenalnym łyżwiarzem, zrobione w czerwcu 1980 roku w New Jersey.
Od 1991 roku nadal był związany z kolarstwem, ale od strony biznesowej. Jego i syna firma przez wiele lat była wyłączonym przedstawicielem koncernu Shimano na Polskę.
Ryszard Pawlak. Zawsze uśmiechnięty, uczynny, życzliwy. W czerwcu 2007 obchodził ładny jubileusz - 50 lat z kolarzami. Najpierw jako zawodnik, później jako trener, w końcu człowiek biznesu rowerowego. Jego miejsca pracy (ulice Starołęcka 18 i Ostrowska 498, 498a) były zawsze wielkim archiwum zdjęciowym polskiego kolarstwa. Miał ogromną wiedzę o naszym narodowym cyklizmie, o jego bohaterach. O dobrych i złych jego stronach.
Ryszard Pawlak lubił posłuchać spokojnej muzyki, odprężała go jazda samochodem (miał kilkanaście samochodów, jako trener rocznie przejeżdżał do 70.000 km rocznie). Bardziej lubił napić się wody niż piwa. Alkohol mógłby dlań nie istnieć. Makaron przedkładał nad ziemniaki, zielone warzywa musiały być obowiązkowo na stole.
I jeszcze jedno. Czas szybko mija. Młodzi chłopcy z końca lat 50. to dziś starsi już panowie. Ze swymi rówieśnikami z kolarskiego klubu "Stomil" Poznań Ryszard Pawlak był do ostatnich chwil swego życia w stałym kontakcie. Przyjaźnie zrodzone na szosie, przed ponad półwiekiem, trwają i Ryszard Pawlak jakby w sposób szczególny poczuwał się do dbania o to, by pamięć o minionych ponad 60 latach została utrwalona. Także przez pamięć jego syna Piotra, czy dziennikarzy.
Po raz ostatni spotkał się z Dobrą Wiarą Kolarską w listopadzie 2024 na 77. urodzinach Andrzeja Kaczmarka. Było uroczyście, gwarnie, wesoło. Dziś, 26 lutego - trzy miesiące później, Ryszard Pawlak zmarł.