Sobota była ładnym dniem, niedziela - przepięknym. Nie dziwi zatem wcale, że każdy kto kocha ruch, przyrodę, słońce - szukał kontaktu z naturą.
Jest w Poznaniu jedno miejsce magiczne. To trasa rowerowa znad Rusałki do Strzeszynka. Liczy dokładnie 5 kilometrów 400 metrów i jest przez cały rok wykorzystywana przez pasjonatów cyklizmu. Jeżdżą po niej i zimą, przy kilkustopniowym mrozie, i latem - gdy słońce nieźle pali. Także wiosną i jesienią.

W niedzielę od rana do wieczora w obie strony poruszali się rowerzyści: jedni wolniej, inni szybciej, niektórzy po wariacku - na granicy bezpieczeństwa własnego i osób trzecich. Dzieci pedałowały na 12-calowych rowerkach, dziadkowie i babcie przeważnie na turystycznych bicyklach, ludzie w sile wieku na rowerach górskich.
Ruch był niesamowity na tej najbardziej w mieście uczęszczanej trasie rowerowej. Około godziny 15 było bardzo tłoczno , ale przed wieczorem było podobnie.

- Kilka tysięcy ludzi przyjechało w niedzielę do Strzeszynka. I rowerzyści wcale nie byli w mniejszości - powiedział Jerzy Gumny, który od pewnego czasu zarządza tym ważnym dla odpoczynku i rekreacji poznaniaków miejscem.
. 
|