Z Katarzyną Pawłowską rozmawia Piotr Kurek
Katarzyna Pawłowska ze złotym medalem Mistrzostw Świata w kolarstwie torowym.
– Pani Kasiu, gratuluję sukcesów w Pruszkowie. Pani dorobek na Mistrzostwach Polski w kolarstwie torowym - sześć złotych medali, jeden srebrny oraz rekord kraju w wyścigu indywidualnym na dochodzenie - robi wrażenie.
– Dziękuję za gratulacje. Otrzymałem ich wiele - od znanych sobie osób, także i od tych, którzy nie są blisko kolarstwa. Powiem szczerze, nie sądziłam, że wszystko się tak potoczy, że aż tyle medali zdobędą w Pruszkowie. Są one moje i bardzo się z tego faktu cieszę. Bardzo się cieszę ze wszystkich zdobytych medali.
– Mistrzostwa trwały od piątku do niedzieli. Jak zdobywała Pani, dzień po dniu, medale?
– W piątek zdobyłam srebrny medal razem z koleżanką z Uczniowskiego Klubu Sportowego Jedynka Limaro Kórnik Paulą Fronczak w sprincie drużynowym, tego samego dnia dwa złote medale: z Alicją Ratajczak i Paulą Fronczak w jeździe drużynowej na 3 km oraz indywidualnie w sprincie na 500 metrów. W sobotę dołożyłam dwa złote medale do swej kolekcji: w wyścigu punktowym oraz jeździe indywidualnej na 3000 metrów. Wreszcie, w niedzielę wygrałem scratch oraz omnium, czyli wielobój. W omnium zwyciężyłam w pięciu z sześciu konkurencji.
– Czy w jakiś szczególny sposób przygotowywała się Pani do imprezy w Pruszkowie?
– Cały praktycznie wrzesień trenowałam na szosie. Niekiedy na rowerze do jazdy indywidualnej na czas, innym razem na szosowym. Norma treningowa wynosiła około 60 km, choć i zdarzały się przejażdżki w granicach 100 kilometrów. Jeździłam z trenerem Robertem Taciakiem oraz koleżankami z klubu, które - Alicja Ratajczak, Paula Fronczak, Nikol Płosaj, Beata Frąszczak i Natalia Radzicka i Wiktoria Żegleń- wielce pomogły mi w Pruszkowie, gdzie też startowały. W tym miejscu serdecznie im dziękuję za pomoc, za koleżeństwo pierwszej klasy.
– Mistrzostwa na torze, Pani trenuje na szosie. To świadome założenie?
– Tak się złożyło. Mistrzostwa w Pruszkowie rozpoczynały się 5 października i cztery dni wcześniej pojechałam tam na torowe konsultacje. Przydały się, co przy mojej dobrej dyspozycji zaowocowało takimi wynikami.
– Wkrótce, od 19 do 21 października, na Litwie odbędą się Mistrzostwa Europy w kolarstwie torowym. Sięgnie Pani po medal, może złoty, jak na tegorocznych Mistrzostwach Świata na torze w australijskim Melbourne?
– Jestem teraz w Pruszkowie, gdzie przygotowuję się, pod okiem trenera torowej kadry kobiet Grzegorza Ratajczyka do Mistrzostw Europy elity na Litwie. Dla średniego dystansu przewidziane są wyścig drużynowy na 3 km, wyścig punktowy oraz omnium. To w czym będę brać udział zależy od mojej dyspozycji oraz od decyzji trenera kadry. Myślę, że kobiecą część reprezentacji Polski stanowić będą: Eugenia Bujak, Edyta Jasińska, Małgorzata Wojtyra, Natalia Rutkowska i ja. Dołożymy wszelkich starań, aby do kraju nie wrócić z pustymi rękami.
– Ma Pani 23 lata i niesamowity rok sukcesów.
– Tak to prawda. W kwietniu zdobyłam w Melbourne tytuł mistrzyni świata na torze w scratchu. To dodało mi wiele sił i motywacji, by poprawić swe sportowe wyniki. W czerwcu wygrałam wyścig ze startu wspólnego na szosowych Mistrzostwach Polski, co zaowocowało wyjazdem na Igrzyska Olimpijskie. Startowałem w Londynie w wyścigu szosowym, gdzie zajęłam 11. miejsce. Teraz w Pruszkowie dołożyłam sześć złotych medali, jeden srebrny oraz rekord kraju w wyścigu indywidualnym na dochodzenie. Na początku sezonu liczyłam na sukcesy, ale ich nadmiar mnie raduje. Zachowuję jednak rozsądek i umiar, ostro trenuję i gdyby ktoś chciał mnie teraz nazwać polską królową toru - uznałabym to za przesadę. |