Od soboty do soboty - 3 (15.01. - 22.01.2011)
Mija trzeci tydzień roku 2011. Czas, w którym wielkopolscy organizatorzy imprez kolarskich tworzą kalendarz wyścigów i w związku z tym odbywają niezbędne spotkania oraz rozmowy. W kraju ekipa Lang Teamu już myśli o tegorocznym 68. Tour de Pologne i towarzyszącemu naszemu wyścigowi narodowemu Tour de Pologne dla amatorów. Jutro w Australii kończy się pierwszy tegoroczny wyścig z cyklu World Tour i gdzieś w tle towarzyszą mu wypowiedzi, artykuły i rozmaite doniesienia na temat dopingu.
Powstaje kalendarz imprez 2011
5 czerwca w Mosinie odbędzie się maraton MTB. Jego uczestnicy, oby było ich jak najwięcej, będą mieli do pokonania dwa dystanse: 37 km lub 74 kilometry. Start nastąpi o godzinie jedenastej na wysokości torów kolejowych (nieczynna linia do Osowej Góry - łza się w oku kręci na myśl, jak dawniej poznaniacy tysiącami podróżowali PKP do Wielkopolskiego Parku Narodowego), po wcześniejszym objechaniu głównych ulic miasta, które w swej historii gościło żołnierzy hetmana Stefana Czarnieckiego, które w 1848 roku na dwa dni wybiło się na niepodległość (Rzeczpospolita Mosińska), i które znane jest w Polsce nie tylko dzięki "Elegantowi"...
Od torów kolejowych (trasa do Osowej Góry przypomina miejscami dżunglę), z prawej strony znajduje się znana od lat firma Pozbet, rozpoczyna się podjazd. Ma dokładnie 1000 metrów i kończy się na bruku, skąd rozciąga się przepiękny widok na Mosinę.
Ten pożegowski podjazd od lat jest miejscem treningu wielkopolskich kolarzy. W ubiegłym roku Marcin Sapa w ramach przygotowań do szosowych mistrzostw świata, które odbyły się w Australii, pokonywał go aż osiemnaście razy. Podczas jednego dnia.
5 czerwca maratończycy MTB na tym podjeździe rozpoczną rywalizację. O tym, gdzie pojadą kolarze, jaką trasą, jakie będzie zabezpieczenie, o wielu ważnych i istotnych sprawach w miniony czwartek z władzami Mosiny (panią burmistrz Zofią Springer, jej pierwszym zastępcą Przemysławem Pniewskim) rozmawiał Wojciech Gogolewski.
Czerwcowa impreza w Mosinie będzie jedną z prawie dwudziestu, jakie zamierza z władzami różnych miast naszego regionu zorganizować prezes ogniska TKKF "Pałuki" z Wągrowca. Jak dotąd, wielkopolski kalendarz imprez kolarskich 2011 roku stanowi tajemnicę, ale zostanie on przedstawiony oficjalnie w lutym w Puszczykowie podczas tradycyjnego Balu Kolarza.
5 sierpnia trzeba być w Bukowinie Tatrzańskiej
Za siedem miesięcy, w dniach 31 lipca - 6 sierpnia 2011, odbędzie się już po raz 68. Tour de Pologne. To nasza największa impreza kolarska, którą od kilkunastu lat organizuje Czesław Lang.
Tak, jak w roku ubiegłym, naszemu narodowemu wyścigowi towarzyszyć będzie Tour de Pologne dla amatorów. Impreza sponsorowana przez Bank Gospodarki Żywnościowej zostanie rozegrana na tej rundzie, którą kilka godzin później pojadą zawodowcy uczestniczący w 6. etapie 68. Tour de Pologne UCi World Tour.
Start i meta w piątek 5 sierpnia 2011 w Bukowinie Tatrzańskiej, obok term i u podnóża najwyższych gór w Polsce - Tatr. Do przejechania niecałe 60 km, a po drodze moc górskich wspinaczek, a więc adrenalina, ale i wspaniała zabawa. Tym razem dla wszystkich startujących przewidziany jest jeden, bardzo wymagający dystans (56,6 km). Trasa jest bardzo malownicza i prowadzi przez przepiękne tereny Podhala. Po drodze kolarze amatorzy przejadą między innymi przez wioskę Ząb, jedną z najwyżej położonych miejscowości w Polsce (ponad 1000 metrów nad poziomem morza), skąd roztacza się przepiękny widok na Tatry. Natomiast w Gliczarowie Górnym znajduje się podjazd, którego nachylenie dochodzi miejscami do 27 procent. Meta, tak jak w 68. Tour de Pologne, wyznaczona jest obok słynnych term bukowińskich.
Przed rokiem, 6 sierpnia 2010, w pierwszej edycji Tour de Pologne dla amatorów ścigało się 672 pasjonatów cyklizmu. Można być pewnym, że 5 sierpnia 2011 w Bukowinie Tatrzańskiej ta granica uczestnictwa zostanie z łatwością przekroczona. I że znów obok wielkich nazwisk kolarstwa (Francesco Moser, Ryszard Szurkowski, Jan Brzeźny) masowo, z radością na miarę letniego czasu pojadą amatorzy - jak Dariusz Michalczewski, Ewa Błaszczyk, czy też autor tych słów.
Bardzo dużo, dużo o dopingu
W Australii trwa Santos Tour Down Under - pierwszy tegoroczny wyścig z cyklu UCi World Tour. Startuje w nim Amerykanin Lance Armstrong - siedmiokrotny zwycięzca Tour de France.
Jutro ten australijski wyścig zostanie rozstrzygnięty. Wszystkie znaki na ziemi i na niebie wskazują, że wygra go któryś z miejscowych cyklistów. Od pierwszego etapu media najwięcej uwagi poświęcają jednak Armstrongowi.
A to dlatego, że po raz ostatni jedzie jako zawodnik teamu RadioShack poza granicami USA. I że w ten sposób rozstaje się z międzynarodowym ściganiem w kolarskiej elicie. Jest także i inny powód, dla którego media nie oszczędzają kolarza z Teksasu.
W tym tygodniu Lance Armstrong został oskarżony przez amerykański magazyn "Sports Illustrated" o nakłanianie innych kolarzy do stosowania środków dopingowych. Magazyn w swoim wydaniu on-line zarzucił Teksańczykowi, że był inspiratorem zorganizowanego dopingu w grupie Motorola w połowie lat 90. Jakby tego było mało, w USA przeciwko siedmiokrotnemu zwycięzcy Tour de France toczy się śledztwo od wiosny 2010 roku. Wszczęto je na wniosek byłego kolarza i partnera Armstronga z kilku zespołów Floyda Landisa, który przyznał się do korzystania z zabronionych środków i oskarżył o to samo słynnego rodaka.
Armstrong w tym tygodniu, już po raz kolejny, odpowiedział zdecydowanie, że śpi dobrze, że niestraszne mu oskarżenia i wszelkie zarzuty.
O Amerykaninie było głośno, ale w świecie cyklizmu trwa oczekiwanie na rozstrzygnięcie sprawy Alberto Contadora. Dla szefa UCI Irlandczyka Pata McQuaida, czemu dał wyraz w tym tygodniu dla jednej z francuskich gazet, sprawa jest jasna: Hiszpan jest winny, powinien ponieść karę, gdyż swym postępowaniem zaszkodził kolarstwu i wizerunkowi Tour de France.
Wszystko wskazuje, że decyzja w sprawie Contadora zapadnie do połowy lutego. UCI i jej szef tworzy klimat nacisku, by Hiszpańska Federacja Kolarska była bezwzględna i dała dwukrotnemu triumfatorowi Tour de France karę za doping. Jeśli tak się stanie, kolarstwo znów straci u kibiców, więcej jednak u sponsorów, którzy gromadnie w ostatnich latach odchodzą od tego sportu.
|