Dziś złamałem granicę 5000 km w roku 2018
Piotr Miśkiewicz (na pierwszym planie) zna WPN jak mało kto.
Fot. Piotr Kurek
Ruszałem dziś na rowerze w drogę o godzinie 8.50, wróciłem do domu przed 19. Przejechałem w Dzień Niepodległości, nasze narodowe święto, 86 kilometrów: 48 km solo i 38 km w dobrym towarzystwie. Te ostatnie po Wielkopolskim Parku Narodowym.
Piotr Miśkiewicz z Puszczykowa, szef firmy BCM Nowatex, od lat zaprasza w dniu 11 listopada dobrych znajomych i przyjaciół na rowerową przejażdżkę po Wielkopolskim Parku Narodowym. Nie inaczej było i dziś.
O godzinie 10.00 na ulicy Wrzosowej 11 zjawili się byli kolarze Lecha Poznań - Bogusław Malke i Marek Szymański, Waldemar Nowacki, Janusz Węcławiak i Piotr Kurek. Na początek, jak zawsze dobra kawa, i następnie w drogę...
Bajkowe widoki witały nas dziś w Wielkopolskim Parku Narodowym.
Fot. Piotr Kurek
Objechaliśmy, tak na dobrą sprawę, Wielkopolski Park Narodowy po obrzeżach. Pedałowaliśmy najpierw po ulicy Poznańskiej w Puszczykowie, by następnie wjechać na nadwarciańską ścieżkę rowerową, która prowadzi w stronę Niwki. Tu skręciliśmy w lewo, by po kilku minutach być w Mosinie. Stamtąd w stronę Puszczykówka i dalej w kierunku Jezior. Jazda po leśnych ścieżkach w jesienną porę ma swój urok, ale cały czas trzeba trzeba uważać, by nie stracić równowagi na liściach i tym, co leży po nimi.
Pogoda nam sprzyjała i widoki były zachwycające. Dojechaliśmy w stronę Pożegowa, a tutaj mała sensacja: mieszkańcy Mosiny (panie i panowie) w promieniach słońca na całego morsują w miejscowych gliniankach. Robię im kilka zdjęć i pytam, czy tworzą kolektyw miłośników zimnej wody. – Ależ tak - odpowiadają głośno i radośnie. – Jesteśmy Gliniankowe Morsy - podkreślają nie bez dumy.
Ekipa FTI Racing Teamu przed dzisiejszym treningiem szosowym.
Fot. Piotr Kurek
Jezioro Kociołek, droga w stronę Krosinka, dalej Dymaczewa - wszystko po leśnych drogach i ścieżkach Wielkopolskiego Parku Narodowego. Trudno się pedałuje pod górki, jedną, drugą i kolejną, gdyż teren jest mocno poryty przez dziki.
Piotr Miśkiewicz zna WPN jak mało kto i dziś pięciu swym kolegom zafundował ambitną jazdę cross country. I tak przez większość prawie 40-kilometrowego przejazdu, na trasie którego znalazły się także miejscowości Górka, Trzebaw i Jeziory. Stamtąd w stronę Jeziora Jarosławieckiego, by odbić w prawo i dojechać do grobów powstańców, którzy w roku 1848 zdobyli się na zryw niepodległościowy, w rezultacie czego przez dwa dni trwała Rzeczpospolita Mosińska.
Sympatyczne spotkanie nad Wartą.
Fot. Piotr Kurek
A później mistrz Piotr (lubi pasjami gotować) zafundował nam polskie dania, byśmy posilili się po, co tu dużo mówić, intensywnej jeździe.
Nie byliśmy sami na rowerach w Wielkoposlkim Parku Narodowym. Spotkaliśmy Joannę Adamską i Grzegorza Podgórskiego (podchodzi ze Strzelec Krajeńskich - nieoficjalna stolica rodzimego kolarstwa przełajowego) i ich przyjaciół.
W drodze do Puszczykowa, na Starołęce, spotkałem fanów kolarstwa z FTI Racing Teamu: Radosława Kozala, Sławka Urbańskiego i ich kolegów. Spotkali się w tym miejscu, by zrobić solidny trening szosowy - w kierunku Czapur, Wiórka, Sasinowa i Rogalinka.
Autor Wielkopolskiego Rowerowania w tym miejscu złamał granicę 5000 km przejechanych na rowerze w tym roku.
Fot. Bogusław Malke
Do Poznania wracałem już w ciemnościach, oświetlając sobie drogę lampką Bontrager ION 800 R. Na rogatkach Lubonia dojechałem do wielce sympatycznej pani Krystyny, która na swym rowerze turystycznym wracała znad Jeziora Jarosławieckiego. – Jestem morsem, dziś kąpałam się w tym miejscu i to nie sama, gdyż jestem częścią teamu niezmarzlaków, którzy upodobali sobie zimne spotkania z wodą w tej części Wielkopolskiego Parku Narodowego.
Dziś pokonałem 86 kilometrów na rowerze: 48 km solo i 38 km w dobrym towarzystwie. Te ostatnie po Wielkopolskim Parku Narodowym. W dzień niepodległości wypadła moja 120. w tym roku jazda rowerowa i na 51. kilometrze listopadowego, świątecznego pedałowania złamałem granicę 5 tysięcy kilometrów przejechanych na swym bicyklu w tym roku.
Piotr Kurek
|