Łukasz Harbacewicz z Goleniowa wygrywa,
Franciszek Harbacewicz jest trzeci
Jakub Najs, Łukasz Harbacewicz i peleton.
Fot. Piotr Kurek
Kolarstwo może mieć niekiedy dodatkowe barwy, kolory i znaczenia, tak jak dziś na torze samochodowym "Poznań" podczas kolejnego czwartku szosowego. Ścigało się prawie sto osób, ale w pierwszej trójce finiszowali syn i ojciec, Łukasz i Franciszek Harbacewiczowie z Goleniowa (JF Duet). I później stanęli na podium. Syn na najwyższym stopniu, ojciec był trzeci, przedzielił ich Artur Kozal z Mosiny (FTI Racing Team).
Łukasz Harbacewicz dziś okazał się głównym aktorem wyścigu na dystansie 41 kilometrów (10 rund). Jechał cały czas w grupie zasadniczej, ale około kilometra przed końcową kreską mocno nacisnął na pedały i odskoczył innym. Dogonił go tylko Jakub Najs z Grodziska (CST 7 R MTB Team), zawodnik z licencją elity - nieklasyfikowany w tej rywalizacji amatorów.
Artur Kozal (2. miejsce), Łukasz Harbacewicz (1. miejsce), Franciszek Harbacewicz (3, miejsce) i Anna Szaj, która dziś honorowała najlepszych zawodników kolejnego czwartku kolarskiego.
Fot. Piotr Kurek
Łukasz Harabcewicz dziś był pierwszy. Wygrał z wielce utytułowanym Arturem Kozalem i był szybszy od ojca - Franciszka Harabacewicza (rocznik 1960 - 58 lat).
Zwycięzca (rocznik 1984, jak Sławomir Spławski z Bogdanowa pod Obornikami) w młodości uprawiał kolarstwo - do wieku juniora. W tym roku regularnie przyjeżdża na wyścigi kolarskie na torze samochodowym "Poznań". Przed tygodniem, 7 czerwca, w tym właśnie miejscu uczestniczył w kraksie: stracił wiele szprych w przednim kole i krew polała się na łokciu oraz na kolanie. I wyścigu nie ukończył.
Wyścig dzisiejszy był bardzo ciekawy. Próbowało swych sił, w odjazdach, wielu zawodników: Sławomir Chrzanowski z Jeleniej Góry (Verge Team, olimpijczyk z Atlanty), Artur Kozal, Artur Adamczak, Karol Piekarski, Władysław Gładysiak, Jakub Kędziora i jeszcze inni.
Czwartki kolarskie na torze samochodowym "Poznań" tworzą wielką rodzinę szosowców z całej Polski.
Fot. Piotr Kurek
– Na kilometr przed metą pojechałem z całą swoją mocą. Pędziłem ponad 60 kilometrów na godzinę. Wygrałem rywalizację amatorów, za moimi plecami finiszował ojciec. Dla niego musiał to być bardzo zaskakujący i zarazem przyjemny moment: syn triumfuje w spektakularny sposób na torze "Poznań", gdzie nie jest łatwo wygrać. To moje zwycięstwo - to sukces mojej rodziny i także zachodniopomorskiego kolarstwa - mówił nie bez emocji za linią mety wysoki, aż 197 cm wzrostu, kolarz z Goleniowa.
Piotr Kurek
|