Do zobaczenia za rok w małych Bieszczadach
Edyta Swat, lekarka z Poznania, na mecie maratonu MTB w Barlinku.
We wtorek trzeciego maja w Barlinku (Zachodniopomorskie) odbył się maraton MTB. W niezwykle udanej imprezie sportowej wzięło udział 162 zawodniczek i zawodników z całego kraju.
Pierwszy raz w Barlinku!
– Jestem pierwszy raz w Barlinku! - takie słowa słyszało się najczęściej trzeciego maja przed startem maratonu MTB, który jest częścią cyklu Grand Prix Wielkopolski w Maratonach Rowerowych 2011. Wypowiadali je przede wszystkim mieszkańcy Pyrlandii, nawykli od lat do jazdy na rowerach górskich i ścigania się na nich w różnych imprezach na terenie całego kraju.
Ja też byłem pierwszy raz w Barlinku, chociaż od wielu, wielu lat korciło mnie, by zahaczyć o to miasto podczas wakacyjnych jazd samochodem na trasie Poznań - Świnoujście - Poznań.
Zapoznać się z trasą maratonu
Przyjechałem dzień wcześniej, o 14, by godzinę później siąść na swego Wheelera Pro 59 i zapoznać się z trasą maratonu MTB. Ruszyłem z Ośrodka Wypoczynkowego Janowo, by przejechać przez miasto i po wspinaczce po asfalcie na ulicy Widok skręcić do lasu.
Tam powitały mnie tabliczki, niebieskie z białą strzałką i słowami GogolMTB. Na pierwszych kilku kilometrach naliczyłem ich kilkanaście nie licząc biało-czerwonych wstążek wyznaczających kierunek jazdy. Po wyjeździe z lasu dotarłem do asfaltowej drogi i nie wiedziałem dokąd jechać dalej. Zadzwoniłem do Andrzeja Jaroszonka, mieszkańca Barlinka i zarazem autora trasy maratonu MTB, z zapytaniem w ktorą stronę dalej pedałować.
– W prawo - powiedział człowiek biznesu, który jako młody chłopak i mieszkaniec Słupska jeździł razem w Czesławem Langiem w Baszcie Bytów. – Będzie asfalt, później kawałek drogi po betonowych płytach i jazda ścieżką przez pole - dodał rówieśnik (1955) wicemistrza olimpijskiego z Moskwy.
Za polem zatrzymuję się, wyciągam swego Canona, robię zdjęcie zjazdu, dość karkołomnego. Wcześniej jednak rejestruję fotograficznie wzniesienia i pagórki, które czynią z okolic Barlinka prawdziwe małe Bieszczady. I już jadę w dół, wąską ścieżynką.
Ze wsi Janowo dojeżdżam do następnej o nazwie Niepołcko. Na rozdrożu stoi stary dąb, na nim dwie tabliczki informujące o tym, ze trzeba jechać w lewo. Zaczyna się długo pojazd, później zjazd. Na szesnastym kilometrze, na wysokości Jeziora Czarnego, olbrzymia wyrwa w ziemi. Zjawiam się tam w momencie, gdy jeden z organizatorów wbija tabliczkę informującą o niebezpieczeństwie. Dalej znów dość stromy podjazd, jazda przez pole i jestem w Głownie.
Skręcam w prawo, jadę szutrową drogą, dmucha nieźle wiatr prosto w twarz. I jest chłodno. Przed zimnem chronią mnie stroje firmy BCM Nowatex z Puszczykowa, w których jeżdżę od lat, i które rekomenduję pasjonatom MTB. Kończy się szutrowa trasa, zaczyna bruk. Dojeżdżam do Laskówka, raz jeszcze w prawo i po kilkudziesięciu metrach biało-czerwona wstążka informuje, że znowu trzeba zjechać z asfaltu w prawo.
Zaczyna się kilka kilometrów bruku, jak na klasycznym wyścigu Paryż - Roubaix, między Laskówkiem a Niepołckiem. Środkiem rośnie trawa i można nawet szybko jechać. Momentami jedzie się w wąwozie, innym razem rozpościera się widok na pola, wzniesienia, stawy - wszystko w dolinie rzeki Płoni. W Niepołcku trzeba skręcić w lewo i przejechać most. Trasa pnie się w górę, docieram w miejsce, gdzie po obu stronach drogi widać łabędzie i gdzie są siedliska orlika.
Pokonałem w poniedziałek 61,57 kilometrów. W kilku miejscach się zatrzymywałem, by robić zdjęcia i bliżej przyjrzeć się okolicy. Zajęło to mi dokładnie 4 godziny 21 minut 46 sekund.
Następnego dnia o poranku ująłem mikrofon w ręku, by informować kibiców i zawodników o tym, że w Barlinku odbywa się prolog Grand Prix Wielkopolski w Maratonach Rowerowych 2011.
Mistrz Polski na starcie
Przyjechali na zawody maratończycy MTB wygrywający największe imprezy w Polsce, jak choćby Tadeusz Korzeniewski z Wałcza, Sławomir Pituch z Bytowa i Kazimierz Gogolewski z Poznania (wszyscy Corratec Team Poznań). Zjawiła się w komplecie czteroosobowa rodzina Swatów z Poznania (Edyta, Jacek - mąż i synowie Sebastian i Sylwester). Z Konina przyjechał Sławomir Pluciński, którego syn Oskar coraz częściej staje na podium, jak w Złotym Stoku, podczas najważniejszych maratonów MTB.
Ruszyli na trasę punktualnie o 11. Przed startem zapytałem Tadeusza Korzeniewskiego z Wałcza, sześciokrotnego mistrza Polski w kolarskich przełajach, na jakim dystansie zamierza startować. - Czterdzieści pięć kilometrów powinien pokonać w niecałe dwie godziny.
Zawodnik z Wałcza słowa dotrzymał. Dystans Mega przejechał w jedną godzinę 47 minut 15 sekund. – Byłbym szybciej na mecie, ale pierwsze kilometry jechaliśmy wolno przez miasto, w asyście policji, by pokazać się kibicom - dodał jeden z liderów Corratec Teamu.
Drugi na mecie był Kamil Wołkowicz (POM Strzelce Krajeńskie), który w tym roku, jako junior, reprezentował Polskę na przełajowych mistrzostwach świata w Belgii (strata od zwycięzcy 8 minut 5 sekund). Trzeci był Dawid Wieczorkiewicz z Piły (1996 - najmłodszy maratończyk w Barlinku) z czasem 1:57:41.
Andrzej Jaroszonek, autor trasy, zajął ósme miejsce i zdecydowanie wygrał w swej kategorii wiekowej masters III. Najlepszą panią na Mega okazała się Ewa Karpienia ze Szczecina, policjantka ze Szczecina - pracująca w temtejszej Komendzie Miejskiej.
Sebastian lepszy od Sławomira
Kiedy zobaczyłem, że do Barlinka przyjechali bracia Swatowie, Sławomir Pituch i Radosław Lonka, już wiedziałem, że między nimi rozegra się walka o pierwsze miejsce na dystansie Giga - 70 kilometrów.
Na 40 kilometrze Sebastian Swat, student I roku Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego uciekł rywalom i ostatnie 30 km pokonał samotnie. Dystans Giga pokonał w czasie 2:41:46, osiągając średnią prędkość 25,94 km/h. Drugi był Sławomir Pituch - strata 5 minut 8 sekund do mieszkańca podpoznańskiego Przeźmierowa. Trzeci, prawie dwanaście minut za bratem, był Sylwester Swat.
Magdalena Hałajczak z Poznania (Shimano Polska) triumfowała wśród pań na Giga - czas 3:11:07. Ten dystans przejechaly także Małgorzata Lewandowska ze Szczecina i Anna Wysokińska z podpoznańskich Plewisk.
Radek Lonka z Wrześni, jeden z kandydatów do pierwszego miejsca, miał pecha. Na metę przyjechał dziesiąty, ale dwa razy przebił dętkę. Na finszowej kresce widać było, że jego tylne koło tańczy na wszystkie strony.
Dystans Giga ukończyło 55 zawodniczek i zawodników, wystartowało 57.
Brawo dla organizatorów
Imprezę zorganizowali fani MTB z Barlinka i miejscowi przedsiębiorcy, także Wojciech Gogolewski - prezes ogniska TKKF "Pałuki" i zarazem koordynator całego cyklu wielkopolskich maratonów MTB. Andrzeja Binkowskiego, dobrego ducha kolarstwa w tym mieście, spotkałem w poniedziałek wieczorem, gdy kończyłem objazd trasy maratonu. Ma pięknego czerwonego Treka na białych oponach, ale we wtorek był gospodarzem imprezy i się nie ścigał.
Mirosław Sulikowski, emerytowany nauczyciel - rocznik 1948, w niedzielę znakował trasę Mega, we wtorek stanął na podium po jej pokonaniu. Był trzeci w kategorii MIV - za Kazimierzem Gogolewskim i Andrzejem Kaczmarkiem (trzykrotnym uczestnikiem Wyścigu Pokoju). Andrzej Jaroszonek stał na najwyższym miejscu podium w kategorii MIII - też na Mega.
Edward Skałecki jest prezesem Organizacji Przedsiębiorców Barlinka. Był od początku do końca imprezy. I asystował po godzinie 16 przy wręczaniu, wraz z innymi ludźmi biznesu, pucharów i nagród. Niektóre z nich były przypisane zwycięzcom: Sebastian Swat (zwycięzca open Giga) otrzymał prawo spędzenia weekendu w trzygwiazdkowym hotelu "Alma", Tadeusz Korzeniewski (open Mega) takie samo prawo - tyle, że w hotelu "Barlinek", zaś Magdalena Hałajczak (open Giga) zapewne skorzysta w któryś weekend z zaproszenia Izabeli i Andrzeja Rewińskich, by spędzić czas w pensjonacie "Pod Zegarem" a Ewa Karpienia (open Mega) dojedzie ze Szczecina do pensjonatu "Pod Łabędziem".
Prolog Grand Prix Wielkopolski w Maratonach Rowerowych 2011 w Barlinku był dobrze zorganizowaną imprezą. Trasa była znakomicie oznakowana, nikt nie pobłądził. I chociaż na ostatnich kilkuset metrach był karkołomny zjazd i niektórzy startujący wwieźli piach na plecach na linię mety, to jednak służba medyczna nie musiała interweniować. O elektroniczny pomiar czasu zadbała firma TimePro (www.timepro.pl): Tomasz Zając i Mateusz Zieliński szybko i sprawnie wspólnie z sędzią głównym Wojciechem Jankowskim zestawili wyniki końcowe, zaś o zajętych miejscach zawodników informowały o tym dostępne dla nich komputery.
Barlinek 2011 dobrze zapisał się w pamięci tych, którzy skorzystali z okazji, by w Zachodniopomorskiem trzeciego maja spotkać się na rowerach. Miasto tenisisty Marcina Matkowskiego i piłkarza Lecha Poznań Marcina Kikuta, także znanej na świecie fabryki podłóg i klepek za sprawą Andrzeja Binkowskiego, Edwarda Skałeckiego i zorganizowanej przez nich imprezy kolarskiej zasługuje na rozgłos.
Na to, by w 2012 znów spotkać się w polskich małych Bieszczadach, gdzie powietrze czyste, trawa zielona, orliki wysiadują, na widokowo pięknej trasie MTB. W liczniejszym gronie. Ci, którzy byli we wtorek w Barlinku, są posłańcami dobrej nowiny, że tuż za granicami Wielkopolski jest Barlinek. Gdzie przedsiębiorczość ludzi łączy się z ich pasją do sportu, do rowerów.
Piotr Kurek
|