Szymon Gruchalski zachwycony Strzeszynkiem
Chwila przerwy w treningu biegowym. Niedaleko Strzeszynka.
Fot. Piotr Kurek
"Są sytuacje, spotkania i rzeczy, o których fizjologom się dotąd nie śniło" - mawia regularnie Ferdek Kiepski (Andrzej Grabowski) w popularnym serialu telewizyjnym. Do takiej kategorii nadzwyczajnych okoliczności zaliczam dzisiejsze spotkanie na trasie rowerowej Rusałka - Strzeszynek. Z kim? Z człowiekiem, który bodaj najlepiej w Polsce fotografuje kolarzy nie tylko w akcji, czyli z Szymonem Gruchalskim z Jarocina.
– Co pan tu robi? - zapytałem mistrza fotografii sportowej, gdy spotkaliśmy się na kultowej dla poznaniaków ścieżce rowerowej Rusałka - Strzeszynek. Jechałem na rowerze od strony Poznania, natomiast Szymon Gruchalski biegł w drugą stronę.
Szymon Gruchalski podczas niedzielnego treningu biegowego na kultowej trasie rowerowej Rusałka - Strzeszynek.
Fot. Piotr Kurek
– Nasze spotkanie mieści się w paśmie zdarzeń nadzwyczajnych - mówię do mieszkańca Jarocina, fana kolarstwa i fotografii. Zaczyna padać, wyciągam swego Nikona i zamieniam się rolami z człowiekiem, na którego artystycznym mistrzostwie poznali się Czesław Lang, Polski Związek Kolarstwa, także najlepsze polskie teamy szosowe i, co tu dużo mówić, fani MTB.
Szymon Gruchalski od zawsze, jak go pamiętam - a znamy się już prawie dwie dekady, miał zawieszony na szyi aparat fotograficzny. Od sześciu lat współpracuje z Czesławem Langiem, uwieczniając kolarzy podczas Tour de Pologne i maratonów MTB.
Peter Sagan i Szymon Gruchalski. Tegoroczny 74. Tour de Pologne.
Fot. archiwum Szymona Gruchalskiego
– Byłem w tym roku na szosowych mistrzostwach świata w norweskim Bergen - mówi mistrz fotografii i pasjonat zdrowego trybu życia. – Miałem okazję z bliska podpatrywać z obiektywem Michała Kwiatkowskiego, innych polskich kolarzy. Przed startem, w trakcie wyścigu, także po jego zakończeniu - mówił mi dziś Szymon Gruchalski. – To niesamowite przeżycie i honor być z naszymi najlepszymi - podkreślał w listopadową niedzielę.
W tym roku zrobił tysiące zdjęć. Jedno jest ładniejsze od drugiego. Ma dar obserwacji, nieszablonowe podejście do swej pasji. Miał pracowity rok 2017. – Rok 2018 zapowiada się dla mnie równie aktywnie, już od pierwszych miesięcy - opowiada.
Maja Włoszczowska i Szymon Gruchalski.
Fot. archiwum Szymona Gruchalskiego
Ja pokonywałem dziś swą trasę Rusałka - Strzeszynek i z powrotem (w większej części przy padającym deszczu), Szymon Gruchalski wpadł na kilka godzin do Poznania i postanowił zobaczyć ową ścieżkę rowerową jako biegacz, po której pedałują włodarze Grodu Przemysła (Jacek Jaśkowiak - prezydent, Maciej Wudarski - jego zastępca), i na której trwa przez cały rok ruch. Zwykłych zjadaczy chleba, turystów i zaawansowanych cyklistów.
– Jestem w tym miejscu Poznania po raz pierwszy. Bardzo mi się tutaj spodobało. Biegam dla zdrowia, dla własnej satysfakcji - podkreślał jarocinianin. – Przygotowuję się do wiosennego startu w ultramaratonie w Chorwacji. 8 kwietnia wystartuję w biegu na dystansie 160 km z ponad 5000 metrów przewyższenia w Austrii - największe wyzwanie w życiu. W marcu zaliczę maraton w Barcelonie. Jakby patrzeć na te zawody w ujęciu statystycznym, będzie to mój szósty maraton i trzeci ultramaraton - podkreśla.
Polscy kolarze na czele peletonu. Szosowe Mistrzostwa Świata w Bergen, wrzesień 2017.
Fot. Szymon Gruchalski
Dziś Szymon Gruchalski przebiegł 22 kilometry na poznańskiej ziemi, za dwa tygodnie w tym miejscu chce powtórzyć swój sympatyczny trening.
Ja ze swej strony dodam, że moje zdjęcie profilowe na Facebooku jest autorstwa właśnie Szymona Gruchalskiego. Uwiecznił mnie podczas imprezy Skandia Maraton Lang Team 2016 w Kwidzynie. Uczynił to po mistrzowsku, jak zwykł zwykle robić.
Piotr Kurek
|