Andrzej Kaiser jedzie do Gościęcina
Andrzej Kaiser (nr startowy 2) pędzi na metę maratonu MTB (Grand Prix Kaczmarek Electric). Nowa Sól, 13 września 2020.
Fot. FOTOMTB.pl
Andrzej Kaiser dziś (19 listopada) ma urodziny, już czterdzieste siódme. I tylko część dnia spędzi w domu z najbliższymi, by w południe wsiąść do samochodu i ruszyć w drogę. Z rowerem i przyjaciółmi z Bytowa oraz Trójmiasta na Opolszczyznę (Kędzierzyn-Kożle i Gościęcin), gdzie od piątku do niedzieli rywalizować będą nie tylko najlepsi kolarze przełajowi naszego kraju, ale także zawodnicy z Czech i innych państw.
Kolarz z Kaszub zbliża się powoli do pięćdziesiątki i imponuje formą sportową. Startuje na szosie, w maratonach MTB i kolarskich przełajach. I wygrywa, wygrywa, wygrywa... Jest mastersem na medal, wzorem dla innych. Jeśli chodzi o sposób odżywiania, troskę o zdrowie, czy też formuły przygotowania do wyścigów i ich eleganckiego wygrywania.
Urodził się w Bytowie 19 listopada 1973 roku, tutaj zaczynał - podobnie jak Czesław Lang - swą przygodę z rowerem i kolarstwem. Miał kilkanaście lat, gdy trafił do klubu sportowego Baszta Bytów i tam poznał trenera Euzebiusza Marciniaka.
– Było to już po Igrzyskach Olimpijskich w Moskwie w roku 1980, gdzie Czesław Lang w pięknym stylu wywalczył srebrny medal w szosowym wyścigu ze startu wspólnego, przegrywając tylko z Rosjaninem Siergiejem Suchoruczenkowem. Mieliśmy zatem jako młodzi adepci kolarstwa z Kaszub wzór do naśladowania, zaś nasz trener miał w tym sukcesie niemały udział.
Andrzej Kaiser miał czternaście lat (był rok 1987), gdy po raz pierwszy jako młodzik wystartował w wyścigu przełajowym. Było to nie w Bytowie, a w Sochaczewie. – Pamiętam swój rower, choć od tego czasu minęły już trzydzieści trzy lata. To był polski Jaguar Cross. Solidnie metalowy, ale potwornie ciężki. Czuło się go na plecach podczas podbiegów, zaś po zawodach niejeden raz pozostawały na barku bolesne i czerwone ślady.
Andrzej Kaiser ma czternaście lat, startuje w Sochaczewie i wszystko dla niego jest nowe. Tak wchodzi w świat polskich przełajów, gdzie rządzą wówczas Grzegorz Jaroszewski, Jan Antkowiak, Edward Piech, Sławomir Barul i inni.
Cztery lata później, w styczniu 1991, jedzie do Holandii na mistrzostwa świata w kolarstwie przełajowym. Ma 17 lat, po raz pierwszy startuje w biało-czerwonym trykocie, reprezentuje jako junior Polskę. – Emocje były niesamowite i to nie tylko sportowe. Byłem młodym chłopakiem, był to pierwszy mój wyjazd na zachód Europy, pierwsze zetknięcie z innym obrazem życia.
Gieten w Holandii, gdzie odbywał się światowy championat przełajowców, to niewielkie miasteczko. Raptem kilka tysięcy mieszkańców, stąd niedaleko do Niemiec. W wyścigu juniorów Polskę reprezentuje trzech zawodników. Jadą znakomicie. Dariusz Gil ze Strzelec Krajeńskich jest trzeci i zdobywa brązowy medal, Tomasz Bukowski z Ełku jest ósmy, Andrzej Kaiser - trzynasty. Trener kadry narodowej Józef Szymański ze Strzelc Krajeńskich jest przeszczęśliwy. Ma trójkę juniorów w pierwszej piętnastce świata.
– To było dwadzieścia dziewięć lat temu - mówi Andrzej Kaiser. – A ja ciągle się ścigam, rywalizuję i sprawia mi to przyjemność. – Był styczeń 2015, w Bytowie odbywały się mistrzostwa Polski w przełajach. W wieku 41 lat stanąłem po raz ostatni w wyścigu elity. Jechałem u siebie, nad jeziorem Jeleń. Byłem czwarty na linii mety. Wygrał Marek Konwa, Mariusz Gil był drugi, Kacper Szczepaniak - trzeci.
Między styczniem 1991 (holenderskie Gieten) i styczniem 2015 (Bytów) zapisany jest wielki rozdział kolarskiego życia Andrzeja Kaisera. Trenował, ścigał się, reprezentował Polskę razem z wielkimi tego sportu: Dariuszem Gilem (rówieśnik - 1973), Markiem Galińskim (czterokrotnym olimpijczykiem - rocznik 1974) i Sławomirem Barulem (olimpijczykiem z Atlanty - rocznik 1964).
Z tą trójką reprezentuje Polskę trzy lata pod rząd (1995-1997) w niesamowitej imprezie: Tour de France MTB. – To było dziesięć dni jazdy przez Francję, w pięcioosobowych składach: jedna kobieta i czterech mężczyn. Jechały z nami Beata Sałapa i Dorota Warczyk. Były to lata formowania się świata rowerów górskich na najwyższym poziomie, jechali wszyscy najwięksi mocarze tego sportu. Byliśmy równymi partnerami, Dariusz Gil zapisał na swym koncie zwycięstwo etapowe - wspomina romantyczne lata końca XX wieku.
Andrzej Kaiser znany jest bardziej ludziom polskiego MTB, ale przecież nie można tracić z pola widzenia jego miłości do rywalizacji na rowerach przełajowych. Ścigał się na nich jako junior, jako zawodnik elity, od kilku lat jako masters.
Jako masters zdobył trzy razy z rzędu tytuł mistrza Polski. W styczniu 2020 w Szczekocinach, przed rokiem w Strzelcach Krajeńskich, przed dwoma laty w Koziegłowach. W tym sezonie wygrał wiele wyścigów, teraz jedzie na Opolszczyznę, by rywalizować z innymi. – Mam mocnych rywali: Bogdan Czarnota, Mirosław Bieniasz i Andrzej Michniak z niejednego pieca kolarskiego chleb jedli, mają duże doświadczenie i trzeba mocno się napracować, by być z nim wygrać - mówi Andrzej Kaiser.
Trzydzieści trzy lata pięknej kariery sportowej Andrzeja Kaisera. Nadal się ściga i niekiedy wspomina. – Był styczeń roku 2011. Jechałem na mistrzostwa Polski w kolarstwie przełajowym do Gościęcina. Na drogach leżał śnieg, zaspy były na półtora metra wysokości. W nocy przed imprezą przyszła odwilż. Trasa przypominała miejscami strumyk, rzeczkę. To była więcej niż błotna rywalizacja. Mariusz Gil został mistrzem Polski elity mężczyzn, Marek Cichosz (kolega z Bytowa) - był drugi, ja zdobyłem brązowy medal - relacjonuje zdarzenie sprzed dziewięciu lat "Kaszubski Wilk", bo tak niekiedy nazywają go przyjaciele.
I ja jeszcze dodam coś od siebie. W Gieten w roku 1991 startował Holender Adrie van der Poel i zdobył wówczas czwarty rok z rzędu tytuł wicemistrza świata elity mężczyzn w przełajach. Pięć lat później we francuskim Montreuil został mistrzem świata. Gdyby ktoś nie wiedział, to informuję: to jest ojciec Mathieu van der Poela, który zachwyca swą jazdą i sukcesami fanów kolarstwa na całym świecie. W przełajach, zawodach MTB i na szosie.
Piotr Kurek
|